poniedziałek, 29 kwietnia 2013

2. Totalne dno

"To jest totalne dno
Gdy nie możesz już dłużej temu wszystkiemu sprostać
Bo jesteś wystarczająco wściekły by krzyczeć i wystarczająco smutny by szlochać"
 Rock Bottom - Eminem

Z punktu widzenia Blair:
Nareszcie zadzwonił dzwonek sygnalizujący, że ten pełen tortur dzień dobiegł końca. Leniwie spakowałam  książki od biologii i wybiegłam z klasy udając się do szafki. Pośpiesznie ją otworzyłam i włożyłam do niej niepotrzebne książki. Starałam zapiąć się moją torbę, kiedy drzwi szafki się zatrzasnęły. Spojrzałam w górę i ujrzałam stojącego naprzeciwko mnie, Jasona Beckmana. Jason był typowym 'gorącym' kolesiem, jego skóra była naturalnie opalona, a włosy miał tego samego ciemnego odcieniu brązu co ja. Miał niebieskie oczy, niczym ocean, w których można było się zgubić.
- Hej Blair. - Powiedział grzecznie, poczucie winy było wymalowane na jego twarzy, tak jak za każdym razem, gdy ze mną rozmawiał w ciągu tych ostatnich trzech i pół miesięcy.
- Czego chcesz Jason? - Zapytałam, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego.
- Chcę wiedzieć, czy z nim wszystko w porządku. - Powiedział. Słyszałam niepokój w jego głosie, ale to szczerze się dla mnie nie liczyło. Zostawił mnie, kiedy go potrzebowałam, nie ma prawa mnie o to pytać.
- Dlaczego cię to interesuje? - Warknęłam. Założyłam moją ciężką torbę na ramię.
- Blair, nie bądź taka. Oczywiście, że dla mnie to się liczy, on jest moim..
- Nie waż się. - Szepnęłam, przerywając mu w połowie. Czułam jak łzy napływają do moich oczu, więc spojrzałam w dół.
- Ej, Blair. - Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Chaza, Ryana i Justina stojących za mną. Chaz spojrzał na mój wyraz twarzy i natychmiastowo przeniósł wzrok na Jasona, zanim podszedł i mnie przytulił. Chaz jest szalony. On zawsze był i prawdopodobnie zawsze będzie, a kiedy moje życie się rozpadło, on i Ryan zawsze byli ze mną. Kiedy Justin odszedł oni obydwoje pozostali wierni, nawet wtedy, kiedy miałam pięknego chłopczyka, który był ze mną na każdym kroku, nawet kiedy Jason odszedł. Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczona, że Jason mnie zostawił. Chodzi mi o to, który nastoletni chłopak chce dziecko? Kto chce dodatkową odpowiedzialność, kiedy wciąż starasz się dowiedzieć kim tak naprawdę jesteś? Ale jeszcze raz, to dziecko, które zostawił, jest najpiększniejszym chłopczykiem na świecie i jest cały mój. Mógłby być cały nasz.
Zanim zaczniesz zakładać, że jestem kimś kto śpi z każdym facetem, którego uznam za atrakcyjnego, chcę ci powiedzieć, że nie jestem taką osobą. Jason był pierwszym i jedynym facetem z którym spałam, nie planuję nawet uprawiać seksu z kimkolwiek w najbliższym czasie.
- Wszystko w porządku? - Chaz wyszeptał do mojego ucha, tak żebym tylko ja mogła to usłyszeć. Przytaknęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Chaz pochylił się i pocałował mnie w czoło. - Odejdź. - Powiedział nagle, jego głos był surowy, bez patrzenia mogę powiedzieć, że mówił do Jasona.
- Stary, mam prawo tutaj być. Mam prawo pytać o mojego..
- Stary, nie masz. - Przerwał Ryan, zbliżając się do Jasona. Podniosłam wzrok z ziemi i zobaczyłam Justina przyglądającego się całej tej sytacji.
- Nieważne. - Powiedział Jason. Odwrócił się na stopach i odszedł od naszej czwórki.
- Co to do cholery było? - Zapytał Justin, śmiejąc się.
To kolejna rzecz dotycząca mojej ciąży, nikt poza Ryanem, Chazem, Jasonem i Kate nie wiedział, że byłam w ciąży, nie mówiąc już o tym, że mam dziecko.
Jak tylko brzuch stał się widoczny rzuciłam szkołę i miałam nauczanie domowe prowadzone przez moją mamę, miałam je aż do ubiegłego tygodnia, dopóki nie zaczęła się szkoła. Straciłam prawie wszystkie dodatkowe kilogramy, które przybyły mi podczas ciąży, i kiedy ludzie pytają dlaczego rzuciłam szkołę odpowiadam, że z powodów rodzinnych.
Wyśliznęłam się z uścisku Chaza i raz jeszcze spojrzałam na Justina zanim weszłam do mojego samochodu i udałam się do szpitala, tak jak robiłam każdego dnia.
. . .
Nienawidzę szpitali, zawsze tak było. Od kiedy byłam małym dzieckiem i złamałam rękę spadając z domku na drzewie zawsze kojarzę szpitale z bólem, jak tylko zrobiłam się starsza zaczęłam myśleć o starszych ludziach i śmierci. 
Nigdy nie myślałam o dzieciach, a już napewno nie myślałam, że kiedy urodzę dziecko to będzie ono musiało tutaj zostać na prawie trzy miesiące po urodzeniu. Ale kiedy patrzę na mojego pięknego synka, Liama, wiem, że nawet jeśli kojarzę szpitale z chorymi dziećmi, wciąż nie jestem przygotowana na ból i smutek, który czuję za każdym razem patrząc na plastikowe łóżeczko, na którym leży mój syn. Wciąż pamiętam dzień, kiedy powiedziano mi, że on powoli umiera, ta restrospekcja wciąż biegnie przez moją głowę za każdym razem gdy siedzę na tym krześle.
. . .
Spojrzałam na mojego pięknego pięcio tygodniowego chłopczyka czekając na wyniki testów, które ostatnio miał.  Nie pamiętam wszystkiego co już robili i będąc kompletnie szczerą, jestem zbyt zmęczona, aby wiedzieć dokładnie na jakie wyniki czekamy. Mama spała na jednym z plastikowych krzeseł, którymi już od pięciu tygodni gardzę. 
Nie miałam żadnych wieści od taty Liama od czasu kiedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Rozumiem go, to był tylko romans, choć nie wiedziałam tego wtedy. Myślę, że wiedziałam, że między nami nie było nic poważnego, ale kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży myślałam, że chociaż będzie udawał, że go to obchodzi. W końcu Liam też jest jego dzieckiem.
- Przepraszam, panienko Collins. - Usłyszałam miękki głos dochodzący zza mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam młodego, przystojnego lekarza stojącego przy drzwiach. Jego włosy było jasno brązowe, a oczy były prawie perfekcyjnie do nich dopasowane, był wysoki i miał szeroke ramiona. Udało mi się do niego uśmiechnąć, chociaż w moich oczach panował smutek. Spojrzał na lewo i zauważył moją mamę, która spała, po cichutku zapytał czy mógłby wejść lub czy poszłabym z nim do innego pokoju. Powiedziałam, że może wejść, więc tak zrobił. Przeciągnął plastikowe krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
- Panno Collins, zazwyczaj robimy to inaczej, ale ze względu na czas nocy i na to, że mało osób jest na dyżurze chciałbym porozmawiać z panią tutaj. - Przytaknęłam głową, czekając na informację dlaczego Liam nie może wrócić ze mną do domu po 5 tygodniowym pobycie w tym przerażającym szpitalu.
- Właśnie otrzymałem wyniki ze skanowania mózgu Liama, które były robione wczoraj rano. - Wzięłam głęboki oddech, gdy przypomniałam sobie, że szukali w nim nowotworu.
- I jakie są wy.. wyniki? - Jęknęłam. Moje ręce zaczęły trząść się gwałtownie.
- Boję się, że nie są to dobre wieści panno Collins. - Powiedział z żalem na jego zmęczonej twarzy.
- Jakie są wyniki? - Zapytałam ignorując uścisk gardła i pieczenie w oczach.
- Pani syn ma guza znajdującego się w płacie skroniowym. - Spojrzał na mnie, jego twarz była wyszczyszczona z emocji, zapewne tak jak moja. - Niestety jest to guz rakowy, jest umieszczony na mózgu, nie można tego zoperować.
- Co ty mówisz? - Wyszeptałam czując odrętwienie. Nie mogłam zrozumieć tego co mówi.
- Proszę pani, bardzo mi przykro. Pani syn ma nieuleczalnego raka. - Dwa ostatnie słowa sprawiły, że wszystkie emocje, które skrywałam przez trzy lata wyszły na wierzch.
- Nie! - Krzyknęłam wstając z krzesła i kopiąc je. - Nie! Ty kurwa kłamiesz! Jesteś kurewskim kłamczuchem! Wyjdź! - Krzyczałam, a łzy spływały po moich policzkach. Gdzieś w środku mojego krzyku obudziła się moja mama, wciąż krzyczałam na doktora, kiedy ona przytuliła mnie do swojej piersi.
- Bardzo mi przykro pani Collins. Tak mi przykro. - Wyszeptał doktor, podczas gdy ja tuliłam się do mojej mamy. Miałam wrażenie, że mój świat się rozpadł. Najpierw zostawił mnie Justin, potem tata, a teraz dziecko zostanie zabrane. Myślałam, że wiem jakie to uczucie czuć się jak kompletne zero; Myślałam, że czułam to już dwa razy wcześniej, ale teraz dokładnie wiem co to jest.
 . . .
Łzy ponownie spłynęły po mojej twarzy. Minęło 7 tygodni od kiedy dowiedziałam się, że Liam umrze.Każdy dzień jest bolesny, ponieważ wiem, że każdego dnia życia zbliża się on do dnia, w którym weźmie ostatni oddech i nie mogę tego znieść. Czułam wibrowanie telefonu w mojej kieszeni, starłam łzy z policzka i wyjęłam telefon, zerknęłam na telefon, by zobaczyć kto dzwoni, 'Nieznany'.
- Słucham? - Powiedziałam cicho, modląc się o to, by mój głos nie brzmiał dziwnie.
- Uh, tak. To ja..

5 komentarzy:

  1. oj, szkoda tego Liama :c i ciekawe ktoo do niej dzwoni. nie mogę doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze ciekawe kto do niej dzwonił:P ale drugi rozdział tak jak pierwszy "Super":)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, coraz ciekawiej.. ; ))

    OdpowiedzUsuń
  4. o mój boże. :'( tak mi szkoda Liamka, biedactwo. :'(

    OdpowiedzUsuń
  5. meegagag !! <33

    OdpowiedzUsuń