środa, 22 maja 2013

14. Słodko-gorzko ulotne chwile

Z punktu widzenia Blair:
Obudziłam się czując, jak czyjeś ramiona obejmują mnie mocno wokół talii, a moja głowa pulsowała tak, jak gdybym została potrącona przez ciężarówkę. W moim umyśle panowała pustka, więc nie mogłam, mimo, że próbowałam, przypomnieć sobie, co dokładnie stało się ostatniej nocy.
Właśnie wtedy, zdałam sobie sprawę, że ramiona, które mnie obejmowały znajdowały się na mojej gołej skórze. Spojrzałam na kołdrę, która okrywała tylko połowę mojego ciała. Byłam prawie naga, miałam na sobie tylko koronkowy, czarny biustonosz. Moje serce zaczęło szybciej bić, a oddech stał się nierówny, rozejrzałam się po lekko znajomym pokoju, próbując, bezskutecznie, dowiedzieć się gdzie jestem. Nie mogłam niczego rozpoznać.
Poczułam jak czyjeś ramiona objęły mnie mocniej i mimo, że nie mogłam odgadnąć do kogo mogą one należeć, nie przeszkadzały mi. Czułam się chwilowo bezpieczna. Ale boję się, nie tego, kto mnie teraz obejmuje, tylko tego, co wydarzyło się ostatniej nocy. Nic nie pamiętałam, a teraz jestem prawie naga w czyimś łóżku, z kimś.
Moja głowa nadal bębniła bezlitośnie, powodując, że moje myśli ponownie były pogmatwane.
A potem, zaczęłam płakać. Byłam półnaga w czyimś łóżku, i nie mogłam się odwrócić, by zobaczyć z kim leżę, czułam jak czyjaś naga skóra naciska na moją.
Co ja zrobiłam?
Czułam, jak moje ciało zaczęło się trząść, płakałam, próbując poluzować silne ramiona, które mnie obejmowały. Mogą sprawiać, że czuję się bezpiecznie, ale też sprawiają, że czuję się psychicznie chora.
- Blair? - Usłyszałam ochrypły, zmęczony głos szepczący prosto do ucha. Znałam ten głos.
- Pozwól mi odejść. - Płakałam, odpychając ramiona Justina od mojego ciała. Natychmiastowo odsunął ręce, pozwalając mi wstać z łóżka. Owinęłam się kołdrą, nie chciałam, aby Justin widział moje prawie półnagie ciało, zwłaszcza, że jestem prawie pewna, że widział je ostatniej nocy. Leżał na łóżku tylko w bokserkach.
- Co się stało? - Zapytał. Patrzył, jak moje łzy spływają po policzkach w szoku.
- Wciąż jesteś Justinem Bieberem. - Płakałam, gównie ze względu na samą siebie. Justin nigdy by mnie nie wykorzystał gdy byłam pijana, natomiast Justin Bieber mógłby. Justin Bieber mnie wykorzystał.
- Blair, o czym ty mówisz? Oczywiście, że jestem Justinem Bieberem? - Powiedział, łącząc brwi w zdezorientowaniu.
- Chcę Justina! Nie Justina Biebera, wykorzystałeś mnie! - Krzyczałam poprzez mój szloch. Moja głowa pulsowała jeszcze bardziej, a łkanie całkowicie przejęło kontrolę nad ciałem.
- Nie wiem o czym mówisz! Blair, co się dzieje? - Zapytał Justin, wstając z łóżka i podchodząc w moją stronę.
- Byłam pijana Justin! Nie uprawia się seksu z kimś pijanym! Ty może tak robisz, ale ja nie, seks jest dla mnie wielką sprawą! - Splunęłam agresywnie, starając się kontrolować emocje, które przebiegały po moim ciele.
Justin zrobił ostatnią rzecz, której bym się po nim spodziewałam; zaśmiał się.
- Cholera nie! Nie uprawialiśmy seksu Blair! - Zaśmiał się, uśmiechając się do mnie. Czułam jak moje serce przyśpiesza, a potem topi się gwałtownie w piersi.
Byłam szczęśliwa, bardzo, ale sposób w jaki powiedział, że nie spał ze mną, z pewnych powodów zabolał.
- Dlaczego nie mam na sobie rzeczy? - Zapytałam, zaciskając zęby, starając się powstrzymać szloch.
Justin uśmiechnął się i patrzył na kołdrę, którą byłam owinięta.
- Przyszłaś tutaj i wskoczyłaś mi do łóżka, i zgaduję, że było ci niewygodnie i zdjęłaś sukienkę. - Stwierdził.
- Okej.. - Odpowiedziałam, akceptując szybko jego odpowiedź.
- Okej? - Powtórzył Justin przerzucając to w pytanie.
- Co?
- Nie sądziłem, że zaakceptujesz to co ci powiem tak.. szybko.
- Dlaczego nie miałabym? Przecież nigdy byś się nie chciał ze mną przespać. - Zmarszczył brwi w zdezorientowaniu.
- Nie chciałbym? - Zapytał z niedowierzaniem.
- To oczywiste.. - Zaśmiał się.
- Dlaczego niby?
- Nie zamierzam wymieniać ci wszystkich powodów.
- Zrób to.
- Nie.
- W takim razie powiedz mi jeden powód dla którego nie chciałbym z tobą przespać.
- Skończ. - Powiedziałam, kiedy zbliżył się do mnie, zwężając przestrzeń panującą między nami.
- Jeden powód. - Błagał cicho, niemal uwodzicielsko.
Mogłabym wymieniać setki, tysiące powodów, ale głównym było to, że po prostu nie jestem wystarczająco dobra. Nie jestem blondynką, nie jestem wystarczająco łatwa, nie filrtuję, nie jestem wystarczająco ładna, nie jestem niczym więcej niż skomplikowanym bałaganem, tak jak moje życie.
- Tylko jeden. - Powtórzył.
- Nie jestem wystarczająco dobra. - Powiedziałam pośpiesznie, pozwalając bezmyślnym słowom uciec z mojego języka.
Wyraz twarzy Justina natychmiastowo się zmienił, nie patrzył już na mnie. Wziął mały, niepewny krok w tył.
- To właśnie myślisz? - Zapytał, patrząc na mnie. Jego twarz wyrażała zadumanie i błaganie.
Przytaknęłam głową, spojrzałam na jego smutny wyraz twarzy. Jego miodowe, brązowe oczy ponownie wpatrywały się w moje.
- To dlatego.. - Przerwał, szukając odpowiednich słów. - Jesteś dla mnie za dobra Blair. - Zachichotał, po czym spojrzał w dół, na swój zegarek, raz jeszcze łamiąc kontakt wzrokowy. - Cholera. - Mruknął. - Jesteśmy spóźnieni do szkoły. - Szkoła była ostanią rzeczą, o której w tej chwili myślałam, właściwie, nic nie przebiegało po moich myślach, z wyjątkiem tych pięciu słów, która wciąż przeplatały się w mojej głowie, 'Jesteś dla mnie za dobra'.
. . .
- Justin? - Szepnęłam, przerywając upiorną ciszę panującą w ciemnym pokoju. Jedyne światło pochodziło z kominka i już przygasało. Był 23 grudnia, Justin i Pattie wraz z moją rodziną udaliśmy się do zimowego domku, tak jak robiliśmy od lat.
- Jay, nie śpisz? - Zapytałam, zwężając oczy w nadziei, że zobaczę coś w ciemności. - Justin? - Jęknął.
- Teraz już nie. - Ziewął.
- Przepraszam. - Wymamrotałam, czując się źle, że go obudziłam.
Zaśmiał się, usiadł na moje łóżko i ścisnął moją dłoń.
- Czy to ma jakieś znaczenie, Niedźwiedzico Blair? - Zapytał.
- Nienawidzę tego imienia. - Mruknęłam.
- Wiem. - Zaśmiał się Justin.
- Mam 13 lat, a ty nadal nazywasz mnie Niedźwiedzicą Blair, to nie fer! - Jęknęłam. - Jesteś tylko troszeczkę ode mnie starszy, a traktujesz mnie jak małą dziewczynkę. - Powiedziałam słowa, które trzymałam w sobie przez całe wakacje. 
- Jesteś dla mnie małą dziewczynką. - Odpowiedział Justin. Moje serce zabolało. Nie chciałam być dla niego małą dziewczynką, jest tylko pięć miesięcy starszy ode mnie, a wciąż traktuje mnie tak, jakbym nie rozumiała wielu rzeczy. Kocham Jusitna, i nie chcę już dłużej być z nim przyjaciółmi. Kocham go.
- Andy Jeerstone nie uważa, że jestem małą dziewczynką. - Powiedziałam, świadomie starając się go zdenerwować, może nawet sprawić, by był zazdrosny.
- Co? - Zapytał, a ja poczułam jak uścisnął uścisk.
- Zapytał czy może być moim chłopakiem. - Stwierdziłam. Było to prawdą, zapytał mnie o to, ale nie zastanawiałam się nawet przez chwilę i odmówiłam. Nie byłam zainteresowana.
- Co mu odpowiedziałaś? - Zapytał Justin, zaciskając zęby.
- Powiedziałam 'może'. - Skłamałam. Przez kilka minut w pokoju panowała cisza.
W końcu Justin ją przerwał.
- On nie jest dla ciebie wystarczająco dobry. - Wyszeptał.
- Jest. - Odparłam. 
- Nie, nie jest. Nikt nie jest.
- Myślę, że jesteś w błędzie.
- Niby dlaczego? - Zapytał.
- Ponieważ ty jesteś wystarczająco dobry.. i tak samo jak miliony innych ludzi. To ja jestem tą nie wystarczająco dobrą. - Wyszeptałam, wciąż starając się coś zobaczyć w ciemności.
- Jesteś za dobra dla wszystkich, zwłaszcza dla mnie. - Ziewnął, zataczając swoim kciukiem kółka na mojej dłoni. 
. . .
- Blair, mamy szkołę! - Przypomniał Justin, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie idę. - Powiedziałam, starając się zignorować szum w głowie. W kącikach ust Justina pojawił się mały uśmiech.
- Pierwszy kac? - Zapytał.
- Czuję się, jakbym została potrącona przez autobus. - Stwierdziłam, sprawiając, że Justin się zaśmiał.
- Przyniosę ci aspirynę, a potem mogę cię zawieść do domu, jeśli chcesz?
- Właściwie, czy możesz podrzucić mnie do szpitala? Chcę zobaczyć Liama. - Tęskniłam za nim, nie byłam przyzwyczajona do nie spędzania z nim nocy. Czułam się pusta.
Justin szybko się zgodził, po czym wyszedł z pokoju. Leżałam na jego łóżku, przysłuchując się cichemu echu kroków, które roznosiły się po wielkim domu.
. . .
- Dziękuję. - Powiedziałam, uśmiechając się, kiedy Justin wrócił z dwiema tabletkami oraz wielką szklanką wody.
- Chcesz tutaj zjeść śniadanie, czy po drodze? - Zapytał Justin, podchodząc do szafy i włączając światło. Szafa była prawie o połowę mniejsza od jego pokoju, wypełniona butami, koszulkami, spodniami i setkami ubrań.
- W sumie bez różnicy. - Odpowiedzialam. Próbowałam połknąć jedną z tabletek, robiłam coś, w czym nigdy nie byłam dobra.
- Myślę, że udamy się do McDonaldu.. - Ziewnął Justin, wyciągając koszulkę i parę jasnych dżinsów z wieszaków. Szybko połknęłam tabletki, a kiedy Justin był odwrócony narzuciłam na siebie sukienkę. Justin jednak nie pomyślał zanim ściągnął swoją koszulkę i spodnie przede mną. Nie był skierowany twarzą w moją stronę, ale mogłam zobaczyć jego umięśnione ramiona, kiedy zakładał na siebie koszulkę, w odpowiedzi na to, na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Chodźmy. - Uśmiechnął się Justin, odwracając się do mnie, a ja próbowałam ukryć niechciane zaczerwienienia.
. . .
Justin i ja siedzieliśmy w małym, szpitalnym pokoiku Liama. Tuliłam mojego synka w ramionach, tak delikatnie, jakby był stworzony z najcenniejszego i najkruchszego materiału.
- Jest najsłodszym chłopczykiem, jakiego kiedykolwiek widziałem. - Stwierdził Justin, spoglądając przez moje ramię na uśmiechniętą twarz Liama.
- Wiem. - Powiedziałam, czując jak na mojej twarzy pojawia się uśmiech, kiedy Liam złapał w rączkę jeden z moich długich włosów. Usłyszałam niezrozumiały szept Justina, w tym samym czasie co otworzyły się drzwi.
- Pani Collins? - Zapytał doktor Reed, stojąc w progu drzwi. - Cieszę się, że tutaj jesteś. - Kontynuował, kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się do niego, kołysząc Liama z obawy przed usłyszeniem złych wieści. - Mam dla ciebie kilka nowych informacji. - Zatrzymał wzrok na Justinie. - To prywatne. - Dokończył.
Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Justina, który jak widać czuł się niekomfortowo pod spojrzeniem lekarza.
- Justin może iść z nami. - Odpowiedziałam, uśmiechając się lekko do Justina, który parzył na mnie w szoku.
- Uh.. W takim razie, chodźcie za mną. - Doktor Reed odwrócił się na pięcie, wskazując nam drogę. Poprowadził nas przez cały szpital, w końcu dotarliśmy do drzwi, na których była tabliczka z jego imieniem. Przytrzymał przede mną drzwi, gdyż wciąż trzymałam na rękach Liama.
Usiadłam obok Justina, naprzeciwko doktora, na którego twarzy malował się miks emocji. Odchrząknął głośno.
- Pani Collins, jak wiesz, jestem pani syna, Liama, głównym lekarze i obserwuję go uważnie, od kiedy tylko pojawił się w szpitalu. - Przytaknęłam głową w odpowiedzi, a mój kciuk przejechał po gładkim policzku Liama. - Jak wiesz, jego stan się nie poprawił, zgodnie z oczekiwaniami.. Niestety się pogorszył.- Ponownie przytaknęłam głową, spoglądając na mojego synka. Czułam jak oddech uwiązł mi w gardle i starałam się nie zacząć płakać. Gdy czułam jak już stracę panownie nad sobą, Justin położył swoją dłoń na moim kolanie, sprawiając, że cała drżałam.
- Panno Collins, mam pozwolenie na to, aby pani syn opuścił szpital. - Powiedział doktor Reed. Spojrzałam na niego, z nadzieją w oczach.
- Może wrócić do domu? - Zapytałam, spoglądając na promieniującą twarz lekarza.
- Tak, ale.. - Przerwał, patrząc na mnie smutno. - To nie dlatego, że jest z nim lepiej. Po prosu bycie tutaj już mu nie pomoże i lepiej niech będzie w domu ze swoją mamą. - Czułam jak łzy napływają do moich oczu, łzy zarówno radości i smutku. Był to słodko-gorzki moment. Z jednej strony moje dziecko wraca do domu, a z drugiej, umiera.
- Nie chcemy, abyś czuła się pod presją brania go do domu, dajemy ci wybór. - Powiedział doktor.
- Nie, on jest moim synem. Musi być ze mną. - Stwierdziłam, pozwalając pojedynczej łzy spaść po policzku.
- Za godzinę będzie miał ostatnią kontrolę, ale chciałbym abyś przychodziła z nim conajmniej raz w tygodniu.
- Na jak długo? - Zapytałam. Chciałam wiedzieć za ile już nie będzie Liama, nie dlatego, że życie byłoby prostsze, wiem, że nie byłoby, chciałam wiedzieć to, ponieważ jego śmierć będzie wielką częścią mnie.
- Ciężko powiedzieć, najdłużej dwa miesiące. - Powiedział współczująco lekarz. Przytaknęłam głową, czując jak więcej łez spływa po mojej twarzy, czułam jak Justin łagodnie jeździ swoją ręką po moim udzie. Spojrzalam na Liama: wyglądał tak idealnie, tak zdrowo. Pocałowałam go delikatnie w maleńkie czoło, czując jego rozpalenie.
- Jest rozpalony. - Stwierdziłam spanikowana.
Doktor Reed podbiegł do mnie i przycisnął dłoń do czoła Liama.
- Muszę go zabrać. - Stwierdził zdeterminowany lekarz. Podałam z zawahaniem mu Liama, wziął go szybko, a ja przyglądałam się jak doktor pobiegł z moim synem, z moim życiem.
Wstawałam z krzesła, planując udać się za doktorem i dowiedzieć się co się dzieje, ale Justin szybko ponownie umiejscowił mnie na krześle.
- Nie, Justin, muszę iść! - Krzyczałam, próbując wyrwać się z jego uchwytu.
- Blair, nie pomożesz im. Potrzebują spokoju. - Powiedział miło, a ja szlochałam w jego klatkę piersiową.
- Chcę mojego syna. - Płakałam.
- Wiem Blair, wiem. - Uspokajał mnie Justin, przejeżdżając swoją dłonią wzdłuż moich pleców.
Doktor obiecał mi, że ma jeszcze dwa miesiące. Potrzebuję mojego syna, nawet jeśli tylko na dwa miesiące.

______________________________________________________
Przepraszam za błędy w tłumaczeniu i za wszelkie literówki. Rozdział tłumaczyłam na szybko.
Mam pewną informację, otóż, bohaterzy opowiadania, Blair i Justin, doczekali się własnych kont na twitterze. Zachęcam was do kilkania 'follow'.
BLAIR: 
JUSTIN: 

10 komentarzy:

  1. awwwww Justin był taki opiekuńczy w tym rozdziale <3 i... biedny Liam :( wyobrażam sobie co musi czuć Blair ;<

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Liam :c Justin był taki dubrgyhdfhju *.* informuj mnie @Nikosiaczek xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam jak nigdy . Piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te fanfiction. Znalazłam kilka błędów, ale mniejsza o nie. Cudownie, że tłumaczysz i dziękuję, że mnie informujesz! xox @lokittyme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego,ze tłumaczyłam na szybko :(

      Usuń
  5. Biedni są wszyscy. ;c
    @BakaZaba

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczuwam, że liam umrze już w następnym rozdziale ;c informuj mnie @beebssy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to.
    Informuj mnie: @swaagieee

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Cissy Graphics pojawiło się Twoje zamówienie. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń