"Im bardziej to ignoruję,
Mówiąc sobie, że to nic takiego,
Głębiej upadam"
- Key to my heart, Jessica Jarrell.
Z punktu widzenia Blair:
Zawsze zastanawiałam się, czy istnieje niebo.
Jeśli istnieje, czy jest to miejsce, gdzie jest się bezpiecznym i beztroskim? Niebo jest przedstawiane jako idealne miejsce. Ma być tym wszystkim, czego się pragnie. Ale, skąd ktokolwiek może wiedzieć, czy to prawda?
Nikt nie opowiedział o tym jak tam jest i nikt nie powie. Możemy się tylko zastanawiać i mieć nadzieję. Musiy wierzyć w coś, co tak naprawdę nie wiemy czy istnieje.
Jeśli niebo jest prawdziwe, chcę pójśc tam szybciej niż później. Nie chcę umrzeć, chcę być po prostu z Liamem. Tak jest, prawda? Tracisz kogoś, ale potem możesz zobaczyć ponownie w niebie. Śmierć nie jest końcem, jest nowym początkiem.. lub czymś w co wierzymy.
Jest tym w co chcę wierzyć, w to, że Liam jest w lepszym miejscu. To wszystko o co proszę.
Szłam powoli w stronę ołtarza. Ustałam wraz z moim przyjaciółmi, rodziną i wszystkimi, którzy są tutaj dla Liama, mimo, że nawet go nie znali. Rozglądałam się poprzez moje zamglone oczy starając się znaleźć kocie ocze, które znałam przez większość życia. Przejeżdżałam wzrokiem po ludziach, po czym w końcu znalazłam oczy, których szukałam. Mój brat, Daniel, był w domu.
Spojrzał w moje oczy i zmusił się do słabego, ale zachęcającego uśmiechu. Zapłakałam, spojrzałam w dół na kartkę z niemal nieczytelnymi słowami przede mną. Słowa te nie wyrażały, jak wiele znaczył dla mnie Liam.
Odchrząknęłam, starając się pozbyć ucisku w gardle, spojrzał na tłum załzawionych ludzi. Nie mogłam tego zrobić.
Ponownie postanowiłam w tłumie znaleźć pocieszające oczy Daniela. Zamiast tego, natrafiłam na parę znajomych złoto, brązowy oczu, oczy, które dawały mi siłę, by móc przeczytać niechlujnie napisane słowa. Justina oczy płonęły smutkiem i czymś jeszcze. Czułam się wystarczająco silna, by przemówić.
- Mówią, że miłość matki jest instynktowna, bezwarunkowa i wieczna, mówią, że jest naturalną rzeczą. Myślę, że nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo kocha mnie moja mama, dopóki nie miałam Liama. - Spojrzałam na moją mamę, moją opiekunkę. Spojrzałam na nią nie tylko w podziwie, ale także i w zrozumieniu. Zrobiłabym wszystko dla Liama, i wiem, że ona zrobiłaby wszystko dla mnie. - Liam był.. - Przerwałam, biorąc głęboki, drżący oddech. - Liam był wszystkim. Nie miałam go na długo, ale kiedy patrzyłam na jego twarz czułam, jak moje serce było pełne. - Ponownie moje oczy przejechały po tłumie, wylądowały na Jasonu, które siedział tuż obok jego matki. Szybko odwróciłam wzrok, nie chcą czuć więcej bólu, niż teraz. - Wiem, że każdego dnia, przez resztę życia będę tęskniła za Liamem. Kiedy wstaję rano to on jest pierwszą osobą o której myślę, i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. - Minął tydzień. Jeden tydzień, a ja czuję się jakby to było wczoraj. Ból w moim wciąż jest taki sam i nie ustaje.
- Nigdy nie pomyślałam, że mogłabym kogoś kochać tak bardzo, jak kocham mojego syneczka. Nie zdawałam sobie sprawy, jak może być silna miłość matki, nawet śmierć nie może tego zmienić, rak czy strach przed utratą. - Przerwałam, umieszczając ręce na twarzy i szlochając. Po kilku minutach usłyszałam jak czyjeś kroki zbliżają się do mnie. Płakałam przed wszystkimi. Zanim zobaczyłam, kto to był, poczułam dłoń na plecach i tańczące motylki w brzuchu. Nie musiałam patrzeć, wiedziałam, że był to Justin.
- Chcesz żebym przeczytał resztę? - Wyszeptał do mnie swoim ochrypłym głosem.
Skinęłam słabo głową, silna ramiona Justina objęły mnie wokół talii, ustał na ołtarzu, tuż obok mnie i czytał.
- Oddałabym życie za Liama, chciałabym się z nim zamienić w każdej chwili. - Czytał wyraźnie, choć łamał mu się głos, przyciągnął mnie bliżej do swojego ciepłego ciała. Słowa płynęły z jego idealnych ust tak pięknie, że w moim sercu ból wzrastał.
- ... Zastanawiam się, kim by był jakby dorósł. Zastanawiam się, czy byłby lekarze lub mechanikiem, pisarzem czy piosenkarzem. Chociaż, tak naprawdę, to nie miałoby znaczenia, ponieważ, jak mówią, matczyna miłość jest bezinteresowna i wieczna, jest naturalna. - Justin czytał moje słowa do tłumu ludzi, tak, że wyglądało jakby napisał je sam.
Spojrzałam na jego wspaniałą twarz. Twarz, którą uwielbiają miliony dziewczyn i na chwilę poczułam jak moje serce mocniej zabiło.. Nie wiem dlaczego, ale wszystko co chcę robić, to uśmiechać się przez łzy.
- Dziękuję. - Szepcząć słabo, patrząc jak łza spływa po buzi Justina.
- Będzie dobrze. - Odpowiedział, uśmiechając się do mnie. Gdy przez moje zamglone oczy patrzyłam na Justin wydawało mi się jakby cały tłum zniknął.
- Wiem. - Wyszeptałam, szczerze wierząc, że będzie.
. . .
Ludzie raz jeszcze pojawili się w moim domu, mówiąc mi, że wszystko będzie okej i składając kondolencje. Tym razem, nie denerwowało mnie to. Siedziałam w salonie na kanapie patrząc na zdjęcie moje i Liama. Było zrobione zaraz po jego narodzinach, patrzyłam na nim na Liama. Był owinięty dużym, niebieskim kocem, który prawie sprawiał, że był niewidoczny. Kolejna łza spłynęła po moim policzku, kiedy Daniel usiadł cicho tuż koło mnie.- Jak się trzymasz siostrzyczko? - Zapytał łagodnie, patrząc przez ramię na zdjęcie, które trzymałam w dłoni.
- Tęsknię za nim. - Odpowiedziałam smutno.
- Chciałbym go zobaczyć raz jeszcze. - Przyznał Daniel. Od kiedy Liam się urodził był tutaj tylko dwa razy, pierwszy raz, kiedy rodziłam. Wrócił tydzień później, mówiąc, że nie wybaczyłby sobie jeśliby przegapił zobaczenie go.
- To okej. - Wymamrotałam.
- Nie, nie jest. Nienawidzę mieszkać w Nowym Jorku , nienawidzę przegapywać twoje życie. - Daniel wyglądał na przygnębionego.
- Twoja praca jest ważna Dan, i kochasz Nowy Jork. Plus, wiem, że byłbyś tutaj jeśli bym cię potrzebowała.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała dzwoń, przylecę pierwszym lotem. - Rzekł.
- Wiem. - Powiedziałam, uśmiechając się. - Kiedy musisz wracać? - Udało mi się zapytać, już częściowo wiedząc, że nie spodoba mi się jego odpowiedź.
- Jutro. - Powiedział zasmucony.
- Oh. - Odpowiedziałam, czując rozczarowanie. Daniel był jednym z powodów dlaczego jestem teraz silna. Nie chcę żeby wyjeżdżał, ale nie powiem mu tego, bo nie chcę wywierać na nim presji.
- Przykro mi Blair, wiesz, że jeślibym mógł to bym został. - Przytaknęłam słabo. Zmuszając się do uśmiechu i okłamania go.
- W porządku. - Powiedziałam. Uścisnął mnie.
- Jestem z ciebie taki dumny Blair. - Stwierdził, kiedy się odsunęliśmy od siebie. Czułam jak kolejna leniwa łza spływa po mojej twarzy. Szybko ją wytarłam, rozglądając się po pokoju. Natrafiłam na oczy Justina, który uśmiechał się do mnie, uśmiechnęłam się do niego słabo, po czym odwróciłam się w stronę Daniela. - Popieram to, nie, że to ma znaczenie, no ale. - Powiedział, śledząc mój wzrok za Justinem.
- Co? - Zapytałam, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Justin i ty, zawsze wiedziałem, że skończycie razem. - Stwierdził.
- Dan, nie jesteśmy razem. - Powiedziałam, chociaz nie mogłam nic pomóc, ale moje serce zabiło szybciej.
- Ale lubisz go?
- Nie. Stwierdziłam. Nie mogę go lubić, a nawet jeśli bym lubiła to nic się nie wydarzy. Nie pozwolę siebie zranić, nie ponownie.
- Cóż, on cie lubi. - Powiedział Daniel, opierając się o kanapę i kładąc stopy na lustrzanym stoliku od kawy, przez co moja mama spojrzała na niego gniewnie.
- Nie, nie lubi. - Odparłam z przekonaniem.
- Tsa. Widzę, sposób w jaki na ciebie patrzy jest po prostu.. - Przerwał, sprawiając, że zastanawiałam się co zamierzał powiedzieć.
- Ma dziewczynę. - Poinformowałam Daniela, pochylając się do przodu, aby zrzucić jego stopy ze stolika, zanim mama by przyszła.
- Eh. - Odpowiedział wzruszając ramionami.
- Jesteś idiotą. - Westchnęłam, opierając się o kanapę. Położyłam głowę na jego ramieniu, przypominając sobie momenty z dzieciństwa. Naprawdę tęsknię za nim, kiedy go nie ma.
. . .
Odkryłam, że noce są najgorsze. Ból jest najmocniejszy, kiedy jestem sama.
Gdy cisza nocna i pustka ciemności nadchodziła i kiedy jestem sama z myślami, zwijam się w kłębęk, przysuwając kolana do piersi i owijając je ramionami.Szkoła, na szczęście, rozprasza mmie, zmusza mnie do skupienia się na innych rzeczach niż zdesperowanych pytaniach 'co jeśli?' i 'dlaczego?', ale szkoła jest tylko chwilowym rozproszeniem, noc trwa najdłużej i zasypiam płacząc.
Czasami czuję się wystarczająco silna by się śmiać lub uśmiechać, ale kiedy pomyślę o Liamu znowu jestem w punkcie wyjście Minęło pięć dni od czasu pogrzebu i zostały dwa dni do balu. Mam randkę, Ryana, właściwie myślę, że to jest głupie, ale pójdę dla niego. Kiedy idę korytarzem w szkole wszyscy patrzą na mnie ze współczuciem, cóż, prawie wszyscy. Ludziom, którzy tego nie robią, jestem wdzięczna.
- Jesteś gotowa, B? - Georgia i Kate zawołały razem ze schodów, sprawiając, że się zaśmiałam.
- Tak ,chwileczkę! - Odpowiedziałam, wsuwając na siebie szarą kurtkę. Spojrzałam raz jeszcze w lustro, miałam worki pod oczami, które były spowodowane brakiem snu.
Westchnęłam, wiedząc, że bez znaczenia ile nałożę na siebie makijażu to wroki pod oczami nadal będą widoczne.
- Chodźmy. - Wymamrotałam, kiedy stanęłam na szczycie schodów, dziewczyny wstały z podekscytowaniem.
- Będzie super! Babski dzień! - Krzyknęła Georgia, biegnąc do samochodu, a jej długie, blond włosy falowały. Georgia była najlepszym rozproszeniem, dlatego zasugerowałam żeby poszła z nami na zakupy.
- Jeśli chcesz pójść to mi po prostu powiedz, okej? - Wyszeptała Kate, tak, że tylko ja mogłam usłyszeć. Zmusiłam się do uśmiechu, kiedy wiadłyśmy już do auta.
- Okej, więc myślę, że kupię niebieksą sukienkę, może jakąś z cekinami.. zdecydowanie nie z marszczeniami. - Mówiła nieustannie Georgia, sprawiając, że ja i Kate cały czas się śmiałyśmy. Georgia była jedną z najbardziej wyluzowanych dziewczyn, jakie znałam, i zawsze patrzyła na jasne strony życia. W rzeczywistości, czasmi wydawało się, że po prostu ignorowała wszystko to co ją zasmuca.
- A ty, Blair? - Zapytała Kate, przywracając mnie do rzeczywistości i wyrywając z zamyślenia.
- Uh. Naprawdę nie wiem. Zobaczę po prostu co tam dostaniemy. - Powiedziałam, starając się brzmieć na podekscytowaną. Uśmiechnęłam się do Kate, po czym ponownie wyjrzałam przez okno.
. . .
Galeria była wypełniona dziewczynami kupującymi sukienki na bal. Właściwie zaskoczyło mnie to, myślałam, że ludzie będą przygotowani na to już kilka miesięcy przed, a nie będą teraz, dwa dni przed balem szukać sukienek.- Okej, gdzie najpierw? - Zapytała Kate z podekscytowaniem. Obie rozglądały się po witrynach sklepowych.
- Tutaj! - Krzyknęła Georgia, ciągnąc mnie za rękę i prowadząc siłą do sklepu.
Obie znalazły wiele sukienek, które miały zamiar przymierzyć. Siedziałam na krześle przebieralni, starając się pokazać, że jestem zainteresowana ich sukienkami. Georgia zastanawiała się między dwoma, jedną długą, bez ramiączek, różową sukienką z cekinami na biuście, a druga była prosta, długo, czarna z odsłonięciem na jednej nodze, które kończyło się na udzie.
Ostatecznie, Geogria wybrała różową sukienkę, gdyż sprawiała, że jej blond włosy stawały się miodowe. Kiedy poszła zapłacić ja i Kate wyszłyśmy ze sklepu, wciąż szukając dla nas sukienek. Szliśmy przez galerię, starając się ignorować wszystkich wokół nas.
- O mój Boże. - Jęknęła Kate, sprawiając, że spojrzałam na nią i śledziłam jej wzrok. Zauważyłam Justina i Abby idących w naszą stronę, czułam jak podrażnienie przechodzi przez moje ciało, kiedy Justin uśmiechnął się fałszywie, zanim pocałował ją w czoło. - Nie rozumiem tego. - Mruknęła Kate, bardziej do siebie. Zignorowałam jej komentarz, nie mogąc oderwać wzroku od Justina. Nie rozglądał się, więc z pewnością nie wiedział, że patrzyłam na niego.
- On nawet jej nie lubi. - Kate narzekała, patrząc na parę, która nieświadomie szła w naszą stronę. W tym czasie moje serce tonie z bólu.
Justin w końcu przeniósł swój wzrok z Abby i rozejrzał się po galerii, zanim jego oczy napotkały moje. W jednej chwili zdjął rękę z niej i odsunął się trochę. Szybko odwróciłam wzrok, spoglądając na moje stopy.
- Blair! - Usłyszałam jego ochrypły głos. Spojrzałam w górę starając się odnaleźć jego twarz zakrytą czapką, aby żaden fan go nie mógł rozpoznać. Kate na chwilę spojrzała na mnie, oczywiście starając się wyczytać coś z mojej twarzy. Justin uśmiechnął się do mnie, i odszedł od Abby, co sprawiło, że stała za nim ze wściekłym wyrazem twarzy.
- Naprawdę nie powinieneś zostawiać swojej 'dziewczyny' samej Justin. - Kate praktycznie warknęła. Justin odwrócił się na chwilę, po czym zdecydował nie zwracać uwagi na uwagę Kate.
- Co tutaj dziewczyny robicie? - Zapytał, uśmiechając się ponownie do mnie. Abby postanowiła podejść i przytuliła się mocno do Justina, sprawiając, że stałam się zazdrosna. Starałam się ukrywać to uczucie, mówiąc sobie, że to nic, ale było to zbyt trudne.
- My, uh.. jesteśmy na zakupach. - Jęknęłam. - Na bal. - Dokończyłam.
- Hej, my też. - Powiedziała Abby, pozornie uprzejmie, chociaż na jej twarzy był uśmiech, to w jej oczach malował się gniew.
- Świetnie! - Krzyknęła sarkastycznie Kate.
- Z kim idziecie? Wiecie, kim są wasze randki? - Zapytał Justin, wyglądając dziwnie starając się utrzymać dystans między sobą, a Abby.
- Idę z Ryanem. - Powiedziałam, uśmiechając się do siebie. Ryan i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, jest jedyną osobą z którą chcę pójść. Spojrzałam na Justina, którego uśmiech zniknął. - Oh, i Kate idzie z Marcusem. - Powiedziałam, wciąż starając się ukryć zazdrość i... smutek? To właśnie czuję.
- To super. - Powiedział Justin, pocierając kark.
- Tak, cóż, lepiej jak pójdziemy, musimy znaleźć sukienkę dla Blair. - Przerwała Kate, powodując, że Justin zdjął ze mnie wzrok.
- Oh, jasne. - Wymamrotał. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten gest z całego serca. Odwróciłyśmy się z Kate z zamiarem poszukiwania sukienki. - Hej, Blair? - Zawołał Justin. Zatrzymałam się, czując jak motylki wariują w moim brzuchu, kiedy ponownie stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Mogę dzisiaj przyjść, wiesz robić projekt? - Zapytał.
- Pewnie, zadzwoń. - Odpowiedziałam, dostając śmiertelne spojrzenie od Abby, którą Justin ignorował od kiedy jego oczy napotkały moje.
- Nie mogę się doczekać. - Odpowiedział, uśmiechając się radośnie. Zaśmiałam się i wróciłam do Kate, która patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Weszłyśmy do sklepy, rozglądając się po drogich sukienkach.
- Cóż, bal będzie interesujący. - Wymamrotała Kate, przeglądając sukienki.
- Dlaczego? - Zapytałam, nie mając pojęcia.
- Oh, może dlatego, że ty i Justin idziecie ze swoimi randakmi, kiedy jest oczywistym, że coś do siebie czujecie. - Wyśmiałam ją, chociaż miała rację.
Bez znaczenia jak bardzo starałam się tego nie robić, bezprzecznie zakochiwałam się w Justinie Bieberze.
Justin przy Blair jest taki słodki, kochany. Awww. < 3 Będą razem!
OdpowiedzUsuń@swaagieee
Aww. @Beebssy :)
OdpowiedzUsuńAww. @Beebssy :)
OdpowiedzUsuńto musiało zabawnie wygląda, kiedy Jus ignorował Abby :D
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, a na początku, kiedy opisany był pogrzeb, prawie się popłakałam... a to jak Justin dokończył przemowę Blair... awwwwww <3
@saaalvame
łoo ekstra ,3!
OdpowiedzUsuńPoczątek taki smutny i zarazem dngvjjegui *.* a to dlatego, że Justin był taki miły reszta jak zwykle świetna tylko szkoda, że jako para nie idą na ten bal ;c @Nikosiaczek
OdpowiedzUsuńkocham to!
OdpowiedzUsuń