Jest coś magicznego w tańcu, kiedy jesteś sam. Kiedy odpuszczasz i jesteś po prostu sobą, pozwalasz, że muzyka opanowywuje cię bez namysłu. Tańczysz inaczej, swobodnie.
Emocje wypływają na powierzchnie w sposób, które nigdy nie można wyjaśnić.
- 'I was screaming ‘long live’ for the magic we made and bring on all the pretenders, one day, we will be remembered.' - Śpiewałam głośno, tańcząc w moim pokoju do piosenki Taylor Swift, lecącej z głośników. - '…and the cynics were outraged, screaming, ‘this is absurd’ ‘cause for a moment a band of thieves in ripped up jeans got to ruuuuule the world!' - Skakałam po pokoju, jednocześnie składając rzeczy i kładąc je na odpowiednie miejsce. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tańczyłam w moim pokoju. Czułam się.. szczęśliwa.
Usłyszałam chrząknięcie, ale zignorowałam je i kontynuowałam śpiewać; wiedząc, że nikogo nie ma w domu.
- Blair! - Usłyszałam męski krzyk poprzez głośną muzykę. Odwróciłam się, moje oczy się rozszerzyły.
Wewnętrzenie jęknęłam, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Justin stał w drzwiach, z wielkim uśmiechem na jego nieskazitelnej twarzy. Szybko zatrzymałam muzykę, próbując ściągnąć moje króciutkie spodenki od piżamy w dół tak, by mogły zakryć nogi.
- Nie, nie musisz przestawać tylko dlatego, że ja tutaj jestem. - Powiedział Justin, sprawiając, że mój rumieniec stał się jeszcze większy.
- Dlaczego tutaj jesteś? - Zapytałam, uśmiechając się pomimo mojego zawstydzenia.
- Cóż, przyszedłem na występ, oczywiście. - Odpowiedział Justin, wskazując na mnie ze swoim figlarnym uśmieszkiem na twarzy. Ponownie, czułam się zażenowna.
- Nie denerwuj mnie. - Jęknęłam, szarpiąc moje spodenki. Justin się zaśmiał.
- Jestem tutaj abyśmy zrobili projekt, pamiętasz? - Zapytał, podnosząc do góry kopię 'Hamleta'.
Uśmiechnęłam się słabo, przygryzając wargę w zażenowaniu.
- Kompletnie zapomniałam. - Przyznałam, a moje policzki nadal się paliły. Justin zaśmiał się, podszedł i zaskoczył mnie uściskiem.
- Za co to było? - Zaśmiałam się, kiedy od siebie się odsunęliśmy. Justin przejechał kciukiem po moim policzku, obserwując uważnie jak na moich policzkach ponownie pojawia się zaczerwienienie.
- Za to, że jesteś taka urocza, kiedy się rumienisz. - Odpowiedział, uśmiechając się.
. . .
- Więc.. uh, idziesz z Ryanem na bal? - Zapytał Justin, drapiąc się po karku, coś co robił zawsze, kiedy kłamał lub czuł się dziwnie. Wpisywałam coś na komputerze, zanim spojrzałam na Justina i zauważyłam mały rumieniec na policzkach.- Tak, jestem podekscytowana. Tak naprawdę nie planowałam, że pójdę, ale będzie zabawnie. - Udało mi się do niego lekko uśmiechnąć, tak, że nie mógłby się dowiedzieć, że właściwie nie chciałam iść, cóż, nie z Ryanem.
- Tak, jasne, to znaczy, jesteście najlepszymi przyjaciółmi, tak? - Zwężyłam oczy.
- Tak? - Odpowiedziałam, zamieniając odpowiedź w pytanie.
- W takim razie będzie zabawnie. - Uśmiechnął się, ale widziałam, że nie było to wszystkim co chciał powiedzieć.
- Po prostu to powiedz Justin. - Westchnęłam, patrząc na niego z małym uśmieszkiem na twarzy.
- Co?
- Cokolwiek chciałeś powiedzieć, ale zmusiłeś siebie do niepowiedzenia. - Zaśmiałam się. Wzruszył ramionami, patrząc przez moje ramiona na ekran komputera czytając część naszego projektu.
- Justin. - Jęknęłam, ciekawa tego czego mi nie mówił. Jego oczy powoli powędrowały na moje.
- Wygląda na to, że cię lubi. - Stwierdził, zmuszając się do uśmiechu. Zaśmiałam się, przewracając oczami.
- Nie, nie lubi. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on tylko mnie zabiera 'bo nie miałam randki.'
- Tak, słyszałem o tym.. nie odmówiłaś hmm dziesięciu chłopakom? Słyszałem, że doprowadziłaś Blaka do płaczu. - Odpowiedział Justin, uśmiechając się szczerze, najwyraźniej zadowolony, że wybrałam Ryana.
- Nie zrobiłam tego! - Odparłam, rumieniąc się ponownie.
- Tak, był zdruzgotany, Blair! - Dokuczał.
- Hej, nie dokuczaj mi! Plus, słyszałam, że odmówiłeś Danielle, ona jest największą Belieberką w naszym roczniku, złamałeś jej serce!
- Tak, wiem. Mocno mnie uderzyła. - Westchnął Justin, patrząc na mnie z udawanym spojrzeniem porażki. Zaśmiałam się i przewróciłam oczami, zanim ponownie spojrzałam na komputer, wpisując ostatnie zdanie naszej przemowy.
- Skończone! - Krzyknęłam szczęśliwa.
- W końcu. - Westchnął Justin leżąc na moim łóżku. Ziewnęłam, kiwając w porozumieniu i patrząc na dół ekrana komputerowego.
17:57
- W sam raz na wiadomości! - Zawołałam, wyłączając komputer i zbiegając schodami na dół.
- Wiadomości? - Usłyszałam pytanie Justina, kiedy usiadł blisko mnie na kanapie w salonie.
- Nie tego rodzaju wiadomości, głupku. - Powiedziałam, uśmiechając się przełączając po kanałach szukając międzynarodowych wiadomości.
Westchnęłam w radości, kiedy natrafiłam na Niemkę prezentującą najnowsze fakty. Justin i ja zaczęliśmy naszą grę w zgadywanie co może ona mówić, oboje wiedzieliśmy, że nasze pomysły były absurdale, ale to nie powstrzymało nas od kłócenia się kto ma rację.
- Powinniśmy robić to częściej. - Westchnął Justin, wciąż chichocząc. Moje serce waliło.
- Zdecydowanie. - Zgodziłam się, nie martwiąc się, czy zabrzmiało to zbyt zachęcająco. Przez kilka chwil trwała cisza, siedzieliśmy, oglądając odcinek prawdopodobnie jakiejś włoskiej bajki.
- Powinienem już iść. - Powiedział Justin, patrząc na godzinę w swoim telefonie.
- Tak, muszę zrobić obiad. - Westchnęłam, mając cicho nadzieję, że Justin nie przypomni mi mój brak umiejętności w gotowaniu.
- Nie umiesz gotować. - Zaśmiał się, spoglądając na mnie dowcipnie.
Uśmiechnęłam się bezczelnie, wstałam z kanapy i udałam się do kuchni.
- Do zobacznia na balu! - Krzyknęłam do niego, usłyszałam, że idzie za mną do kuchni.
- Myślę, że zostanę. - Uśmiechnął się. - Więc co dla nas zrobisz? - Zapytał, siadając na jednym ze stołków, opierając się łokćmi o blat. Położył telefon przed sobą, patrząc na mnie wyczekująco.
- Nas? - Zapytałam, czując jak motylki wybuchają w brzuchu, kiedy wypowiedział te proste słowo. - Nie gotuję dla ciebie. Plus, nie umiem gotować, pamiętasz? - Odparłam kładąc gniew na każde słowo.
- Mogę pomóc. - Zasugerował, uśmiechając się figlarnie.
- Spaghetti? - Zapytałam, wiedząc już, że się zgodzi. Tak jak się spodziewałam, zeskoczył ze stołka, i praktycznie pobiegł do spiżarni, aby wziąć składniki, sprawiając, że się zaśmiałam.
Kiedyś gotowaliśmy cały czas, ku przerażeniu naszych rodziców, nigdy nie byliśmy w tym dobrzy, ale zabawnym okazało się dawać komuś do jedzenia coś spalonego, słonego lub niedogotowanego, była to w pewnym rodzaju zabawa.
. . .
- Blair! Blair, sos bulgota! - Krzyknął Justin, mieszając sos w garnku.- Wyłącz to! Cholera, Justin! Wyłącz to. - Dym unosił się w powietrzu, co mogło oznaczać, że odwiedzi nas strażak. Szybko wysuszyłam makaron, umieszczając go w zlewie, zanim podeszłam do Justina, który wciąż zawzięcie walczył z unoszącym się dymem.
- Nie umiem tego zrobić Blair. Nie wiem, jak wyłączyć. - Mówił spanikowany.
- Po prostu, o Boże! Co ty robisz? - Pisnęłam, czując jak wrzący sos ląduje na mojej koszulce. Trzymałam koszulkę jak najdalej od skóry, dmuchając na nią.
- Oh cholera! Przepraszam! - Krzyknął Justin, odwracając się w stresie od bulgoczącego sosu. W końcu odkrył jak wyłączyć gaz, było to bardzo proste, wystarczyło tylko obrócić. Potrząsnęłam na niego głową, puszczając koszulkę i podchodząc do świeżo ugotowanego i odsączonego makaronu.
- Zrobiłeś to specjalnie. - Uśmiechnęłam się chytrze, biorąc ze zlewu makaron.
- Nie, nie zrobiłem! Blair, odłóż to. - Błagał, obserwując dokładnie moje ruchy. Uśmiechnęłam się, podchodząc do niego, przyciskając go do kąta.
- Dostaniesz za swoje. - Ostrzegał, starając się ukryć uśmiech pojawiający się na twarzy.
- Czy to groźba? - Zaśmiałam się, marszcząc brwi, podchodząc bliżej niego. Zmrużył oczy, wciąż się uśmiechając.
- Nie, to obietnica. - Po owych słowach chwyciłam do ręki ciepły, śliski makaron i rzuciłam nim w jego kierunku. Wylądował na jego spodniach, włosach oraz na granatowej koszulce.
- Oh, masz kłopoty Collins! - Krzyknął i rzucił się w moją stronę, kiedy tylko się odwróciłam. Gonił mnie dookoła stołu, a ja nadal rzucałam w niego makaronem.
Justin postanowił zgarniać go z podłogi i rzucać we mnie, śmialiśmy się beztrosko. Gdy tylko skończył się makaron szybko podleciałam do garnka, już do zimnego sosu. Uśmiechnęłam się chytrze do Justina, a na jego twarzy malowało się przerażenie.
- Wiesz, że to nie skończy się dobrze. - Ostrzegł mnie Justin, podchodząc bliżej. Rozejrzałam się po białej kuchni, oprócz walającego się wszędzie makaronu pomieszczenie było czyste.
Wzruszyłam ramionami, wzięłam plastikową łyżeczkę i nabrałam w nią sosu, rzuciłam w Justina. Ledwo w niego uderzyłam, zamiast tego trafiło w ścianę. Potrząsnął na mnie głową, patrząc na to co zrobiłam.
- Twoja mama cię za to zabije. - Zaśmiał się.
Wzruszyłam ramionami, nabierając sos na łyżeczkę, uderzając go prosto w tył głowy.
- Zabiję cię za to! - Zawołał, i podbiegł do mnie.
- Nie, Justin! Nie! - Piszczałam, chichocząc dziecinnie, kiedy ten umoczył gołą rękę w sosie i położył ją na mojej głowie, sprawiając, że moje włosy były w sosie. Kapał on powoli po mojej twarzy, co sprawiło, że Justin się śmiał.
Podniosłam garnek nad głową Justina i zanim zdążył się zorientować cała zawartość wylądowała na nim. Jego twarz była zszokowana.
- Ooops. - Zaśmiałam się, zakrywając usta.
- Uciekaj. - Powiedział, powodując, że wybiegłam z kuchni. Sos nadal ze mnie spływał, więc nie miałam miejsca do ucieczki, gdy tylko Justin zaczął się zbliżać zaczęłam go przepraszać.
- Zrobię wszystko! - Błagałam. - Naprawdę, wszystko. Będę twoim niewolnikiem przez tydzień! - Justin tylko pokręcił głową, wycierając dłońmi twarz w celu usunięcia sosu. Na jego twarzy malowało się rozbawienie.
Gdy podszedł dostatecznie blisko, nie rzucił we mnie sosem, po prostu zacisnął ręce wokół mojej tali i przyciągnął mocno do swojego ciała. Sos natychmiast przesiąknął w moje rzeczy.
- Wybaczysz mi? - Zapytałam w nadziei, starając się wyglądać niewinnie, kiedy Justin uśmiechał się do mnie.
- Tak. - Zaśmiał się.
Z punktu widzenia Justina:
- Wybaczysz mi? - Zapytała Blair, udając niewinną, kiedy spojrzałem na jej uśmiechniętą twarz.
- Tak. - Zaśmiałem się. Czułem jak jej ciało napiera na moje, powodując, że w moim brzuchu trzepotały motyle.
- To takie banalne, prawda? - Zaśmiała się, zaplatając swoje dłonie wokół mojej szyi.
- Cóż.. może być. - Odpowiedziałem.
- Jeśli? - Zapytała o to, o co miałem nadzieję, że zapyta. Pochyliłem się bliżej do niej, tak, że aż poczułem przepyszny zapach mięty.
- Jeśli pocałuję cię teraz. - Wyszeptałem, szybko zerkając na jej oczy, a to na różowe usta.
Jej uśmiech się rozjaśnił, pochyliłem się jeszcze bardziej, tak, że mogłem czuć jej ciepły oddech na ustach. Żadne z nas się nie ruszyło, więc może ona tego chce? Wątpię w to, ale mam nadzieję.
Pochyliłem się jeszcze bliżej, przyciągając jej ciało mocniej do mojego, całkowicie zapominając o tym, że jestem od stóp do głów wybrudzony sosem.
Delektowałem się chwilą, pozwalając na to, aby utknęła ona w pamięci, w przypadku, gdyby nie miało się to zdarzyć ponownie. Patrzyłem, jak hipnotyzujące brązowe oczy Blair powoli się zamykają, zrobiłem to samo. Położyłem swoje usta na jej miękkich, tylko dotykając je, nawet to powodowało szybsze kołatanie mojego serca.
Dźwięk telefonu odsunął nas natychmiastowo od siebie. Westchnąłem, patrząc na mój iPhone. Chciałem to zignorować i trzymać Blair w ramionach, całować ją, tak jakby była najcenniejszą rzeczą na ziemi.
- Powinieneś, uh, powinieneś odebrać. - Powiedziała Blair, odchrząkując niezręcznie. Ku mojemu rozczarowaniu, wiedziałem, że muszę odebrać. Scooter powiedział mi rano, że zadzwoni odnośnie moich wywiadów.
- Tak, powinienem. - Wymamrotałem, odwracając się od Blair i idąc w kierunku dzwoniącego telefonu.
- Yo! Scooter, co tam? - Mruknąłem, siadając na stołku.
- Hej Justin! Właśnie piszę ci twój grafik na następny tydzień. Polecisz do LA na 3 dni, ale twoja mama powiedziała jasno, że nie możesz opuścić szkoły, więc masz lot w piątek po południu o 16:30.
- Tak, to świetnie. - Odpowiedziałem obojętnie. Spojrzałem na bałagan w kuchni, ujrzałem jak Blair stara się wyczyścić białą ścianę. Zaśmiałem się cicho, ignorując to co mówił Scooter.
- ...I potem będziesz miał sesje zdjęciowe, prawie ostatni cały dzień. Śpij dużo, Justin. - Skończył.
- Okej, będę. Uh, muszę iść pomóc posprzątać bałagan. - Zaśmiałem się, kiedy Blair odwróciła się uśmiechając się i przewracając oczami.
- Och ktoś ma kłopoty. - Zaśmiał się Scotter. - Tak czy inaczej, wiem, że masz bal jutro czy kiedyś tam..
- Tak? - Zapytałem, łącząc brwi w zdezorientowaniu.
- Tylko , cóż, wiesz paparazzi i media wiedzą o tym, więc załatwiłem ci ochroniarza by eksportował cię na bal i do domu. Chcę też powiedzieć, że wszystkie zdjęcia, które zrobisz sobie ze swoją randką mogą wycieć, więc.. Nie wiem, bądź ostrożny, okej?
- Nie martw się. Rozumiem. - Zapewniłem go.
- Dobra, do zobaczenia za kilka dni kolego. - Odpowiedział zanim się rozłączył.
Westchnąłem, odwracając się i patrząc jak Blair stara się pozbyć bałaganu. Myślałem o tym co powiedział Scooter, 'Wszystkie zdjęcie wyciekną.' Świetnie, kolejna noc, w którą muszę uważać co robię. Zdjęcia będą robić mi z Abby, więc zostanie sławna, prawdopodobnie jest to jedyny powód dla którego chciała żebym wytrzymał z nią do balu. Sława.
Wtedy zdałem sobie sprawę, raz jeszcze, że chciałbym spotykać się z dziewczyną, którą nie interesuje sława, a idę na bal z tą suką. Czułem jak narasta we mnie gniew.
- Blair, muszę iść. Do zobaczenia na balu. - Powiedziałem, boleśnie patrząc na jej załamany uśmiech.
Nie czekałem na odpowiedź, natychmiastowo wyszedłem z jej domu. Podbiegłem do samochodu, szybko go uruchomiłem i ruszyłem do mojego domu. Czuję, że tracę kontrolę nad moim gniewem. Może nie lubię Abby, ale absolutnie nienawidzę być wykorzystywanym.
Aaaaaaa.... pocałowali się *.* Matko co oni robili w tej kuchni :p Czekam na nexta @Nikosiaczek
OdpowiedzUsuńCzy już ci mówiłam jak bardzo cię kocham za to, że tak często dodajesz nowe rozdziały? ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mnie powiadamiasz i że to tłumaczysz <3
Buziaki
@lokittyme
świetny rozdział-JH ♥
OdpowiedzUsuńawwwh *_*
OdpowiedzUsuńczekam na nn! :D
przez cały ten rozdział miałam uśmiech na twarzy :) i jeszcze ten ich pocałunek <3 awwwwww *____* tylko, cholera, nie mogę się pogodzić z tym, że oni nie idą razem na ten bal ;<
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Mam nadzieję, że Justin w końcu się ogarnie z Abby.
OdpowiedzUsuńksdwoak Boże, cudowny rozdział <3 A ja zamiast sprzątać to czytam. Ten pocałunek i w ogóle, ale się cieszę *.*
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział ;') @Beebssy
OdpowiedzUsuńomg Scooter czemu im przerwałeś noooo! dfkvnvng cudo *-* @beadlesbabyyy
OdpowiedzUsuńTo jest swietne. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Świetny rozdział! Czekam na następny :) dzięki za to tłumaczenie. Jesteś niesamowita! :)
OdpowiedzUsuń