środa, 8 maja 2013

7. Nic nie jest okej

 Z punktu widzenia Blair:
- Czy możesz przestać narzekać? - Warknęła próbując zrozumieć arkusz z angielskiego, kiedy Justin kontynuował mówienie o przegapieniu dzisiejszej 'ważnej' imprezy.
- Nie! Jest piątek wieczór, i mam lepsze rzeczy do robienia, niż siedzenie tutaj z tobą i robienie tego głupiego projektu. Ty możesz być nudna i samotna, ale ja mam ludzi, z którymi chcę się zobaczyć, a oni chcą zobaczyć się ze mną. - Krzyknął z frustracją.
- Wiesz co Justin? Im mniej będziesz narzekał i wspominał o tej imprezie to może uda nam się to szybciej skończyć i udasz się na nią. Więc proszę, zamknij się i pomóż mi do cholery to zrobić! - Krzyknęłam rozdrażniona. Justin patrzył na mnie w kompletnym szoku. Rzuciłam akrusz prosto w jego twarz.
- Więc co myślisz o tym, że ty zaczniesz pracować nad zarysem projektu, a ja zajmę się streszczeniem, ponieważ przeczytałam książkę. - Justin potrząsnął głową w niezgodzie.
- Nie, będziemy nad tym pracować razem. Jak wczoraj wyszłaś to mama praktycznie zmusiła mnie do czytania "Helmeta " czy jak to się tam nazywa, więc wiem, w większości, o czym jest ta książka i jestem zły w tworzeniu zarysu i tego typu rzeczy, więc tak czy inaczej będą potrzebował twojej pomocy.
- Cóż, po pierwsze, ta książka nazywa się "Hamlet", nie "Helmet". Po drugie; jeśli będę musiała zrobić wszystko sama skopię ci tyłek. - Powiedziałam. Dzisiejszy wieczór był dla mnie torturą. Cały dzień nie wiedziałam się z Liamem, ponieważ wstałam późno i nie mogłam pójść zobaczyć go rano. Czułam się zmartwiona nie widząc tak długo mojego synka, mimo tego, że w tym momencie jest z nim moja mama. Justin skinął głową i uśmiechnął się w odpowiedzi na moją groźbę względem jego, oboje wiedzieliśmy, że nigdy nie będę w stanie zranić psychicznie Justina, nawet jeśli bym tego chciała. Wzięłam resztę moich książek od angielskiego poza starym, zniszczonym egzemplarzem "Hamleta", Justin wstał z kanapy i poszedł po niego. Spojrzałam na ekran mojego telefonu, była już 19:30.
. . .
- Okej, zarys projektu skończony! - Westchnęłam z ulgą, a Justin praktycznie skakał z radości. Teraz musimy tylko zrobić streszczenie, a po tym nie będę musiała widzieć się z Justinem przez prawie tydzień. Dzięki Ci Panie. Wyciągnęłam arkusz informujący o tym, co powinno znaleźć się w streszczeniu.
- Co do cholery? Jest już 21? - Krzyknął Justin. W jego ochrypłym głosie pojawił się cień irytacji.
- No nie mów Sherlocku, to dlatego, że nalegałeś na pół godzinną przerwę na jedzenie.
- Jedzenie jest podstawową potrzebą i prawem człowieka! - Powiedział. Czułam jak moje wargi układają się w uśmiechu w odpowiedzi na to co powiedział. Zaśmiałam się. Nie pamiętam nawet już, kiedy ostatni raz śmiałam się tak szczerze. Cholera, nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz zaśmiałam się bez zmuszania się do tego. Szybko skończyłam rozmyślać, zanim Justin mógłby zobaczyć zaskoczenie wypisane na mojej twarzy; odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się ciepło. Nie głupio, ten uśmiech był prawdziwy i niesamowicie atrakcyjny. Tęskniłam za tym uśmiechem. Był to uśmiech, który kiedyś znałam.
- Nie słyszałem twojego śmiechu od kiedy wróciłem. - Zwrócił uwagę wciąż uśmiechając się do mnie. Przytaknęłam głową, na moich pojawił się mały uśmiech.
- Nie śmiałam się znaczenie dłużej.
- Dlaczego? - Zapytał z ciekawością, łącząc swoje brwi razem. Dlaczego on był... miły? Nie chciałam powiedzieć Justinowi o Jasonie lub Liamie więc wzruszyłam ramionami. Kiedy Justin miał już coś powiedzieć zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam, że dzwoniła mama.

- Hej mamo, co tam? - Zapytałam od niechcenia.
- Skarbie, gdzie jesteś? - Zapytała szybko.
- Jestem u Justina. Coś nie tak? - Zapytałam i poczułam jak moje ciało ogarnia fala zmartwienia.
- Musisz przyjechać teraz do szpitala Blair. Coś stało się Liamowi, zabierają go teraz na oddział intensywnej terapii dziecięcej. - Moje ciało zrobiło się zimne. Mój cały świat się zatrzymał, a ja zamarłam.
- Będę tam zaraz. - Udało mi się powiedzieć, zanim kliknęłam przycisk kończący rozmowę.

Szybko zebrałam swoje rzeczy i włożyłam je do torby.
- Muszę iść. - Powiedziałam szybko.
- Kurwa nie! - Krzyknął Justin zabierając torbę z moich rąk.
- Musiałem anulować moje plany, więc nie ma do diabła mowy, abyś sobie stąd poszła. - Oto Justin, którego nienawidzę.
- Justin, puść torbę. - Powiedziałam przez zęby.
- Nie! Dlaczego do cholery jest w porządku, kiedy ty sobie chcesz pójść, a ja nie mogłem zobaczyć się z przyjaciółmi?
- Justin, pójść kurwa tą torbę. Natychmiast! - Krzyknęłam. Złość we mnie narastała, a Justin nie miał zamiaru odpuścić.
- Jeśli musisz teraz gdzieś iść to będziemy musieli się tym kurewsko głupim projektem zająć innym razem, a wtedy może ja będę musiał gdzieś być.
- Dobrze, zatrzymaj tą kurewską torbę. - Krzyknęłam puszczając torbę i odwracając się na piętach. Wybiegłam z jego sypialni zatrzaskując drzwi. Zbiegłam po schodach prosto do mojego samochodu. Nie mogłam nic na to poradzić, ale znowu opuściłam pokój Justina głośno i gniewnie.
- Blair! - Justin krzyknął za mną. Usłyszałam jego kroki za mną. Kiedy byłam już przy samochodzie drżącymi dłońmi szukałam kluczyków. Justin stanął między mną, a samochodem. - Jeśli jedziesz to ja jadę z tobą. Nie zostanę sam w piątkową noc.
- Nie!
- Tak!
- Spieprzaj Justin.
- Blair po prostu pozwól mi jechać z tobą.
- Jedź swoim cholernym samochodem na imprezę! - Krzyknęłam.
- Nie mogę! Mama wzięła kluczyki. - Odpowiedział. Czułam się przez chwilę zdezorientowana, po czym przypomniałam sobie jak opiekuńcza była Pattie względem Justina; nie było mowy żeby była w stanie poradzić sobie z myślą, że jej syn będzie prawdopodobnie prowadził pijany samochód.
- Dobra! - Krzyknęłam rozdrażniona. Jeśli Justin pojedzie ze mną będzie oznaczało to, że znajdę się szybciej w szpitalu to okej, ale nie może się dowiedzieć o tym, że mam dziecko. Nie wejdzie do środka.
. . .
- Gdzie my jedziemy tak w ogóle? - Zapytał Justin z niewielkim gniewem w głosie. Zignorowałam jego pytanie patrząc tępo na drogę. Mimo, że jechaliśmy w stałym tempie czułam jakbyśmy w ogóle nie ruszyli. W końcu zauważyłam oświetlony parking przed szpitalem. Ja i Justin nie zamieniliśmy nawet słowa od kiedy padło jego pytanie. Odwróciłam się w jego stronę, na jego twarzy malowało się zdezorientowanie.
- Masz, weź moje kluczyki i jedź na imprezę. Jutro wezmę samochód z twojego domu czy coś takiego. - Powiedziałam szybko starając się nie tracić czasu. Rzuciłam kluczyki do osłupiałego Justina i zamknęłam drzwi, zanim szybko pobiegłam w kierunku wejścia. Kiedy weszłam do szpitala poczułam jak fala ciepła we mnie uderza. Nie zdałam sobie nawet sprawy, jak zimno było na dworze. Nie zawahałam się na chwilę i szybko ruszyłam w stronę oddziału intensywnej terapii dziecięcej.
- Przepraszam! - Zawołała kobieta z recepcji.
- Moje dziecko, Liam Collins, gdzie on jest? - Zapytałam bez tchu. Zanim stara, siwowłosa pielęgniarka mogła odpowiedzieć na pytania zauważyłam moją mamę machającą do mnie i wołającą moje imię. W innym przypadku śmiałabym się z tego, ale teraz byłam odrętwiała.
- Blair!
- Gdzie on jest? - Zapytałam w panice.
- Uspokój się skarbie.
- Mamo, nie mów mi, żebym się uspokoiła! Gdzie jest mój syn? - Krzyknęłam.
- Zabrali go na operację. - Powiedziała spokojnie. Jak mogła być taka spokojna?
- Dlaczego? - Zapytałam wciąż nie czując nic oprócz odrętwienia i złości.
- Miał obrzęk mózgu. Blair, będzie w porządku kochanie. - Powiedziała cicho, podeszła do mnie i gładziła mój policzek. Wzdrygnęłam się.
- Jak możesz mówić, że będzie wszystko w porządku? - Płakałam.
- Mój syn ma operację! Nic nie jest w porządku mamo. - Kontynuowałam czując jak łzy spływają mi po twarzy.
- Twój syn? - Usłyszałam znajomy, ochrypły głos za mną.
Odwróciłam się szybko i patrzyłam w miodowe oczy osoby, która nie chciałam żeby dowiedziała się o Liamie.
Patrzyłam na Justina Biebera.

4 komentarze:

  1. o matko jak się skończyło. Nie doczekam się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, dowiedzial sie

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;o

    OdpowiedzUsuń