poniedziałek, 24 czerwca 2013

33. Z upływem czasu

Z punktu widzenia Blair:
Powoli otworzyłam oczy, wciąż czując się wyczerpana. Spoglądając na budzik Justina zobaczyłam, iż była już 11:30, spałam prawie dziesięć godzin, a mimo to czułam się jakbym dopiero co zamknęła oczy.
Justin jednak wciąż jeszcze śpi spokojnie, oddychając ciężko i trzymając mnie mocno blisko swojej umięśnionej klatki piersiowej.
Aż do tej chwili, nie zdawałam sobie sprawy jak budzenie się może być tak doskonałe. Wiem, że budząc się każdego dnia jest dla mnie błogosławieństwem, które nie spotyka każdego, dzisiaj to błogosławieństwo było widoczne. Moim największym błogosławieństwem jednak nie była możliwość zobaczenia kolejnego dnia, to było budzenie się w bezpiecznych ramionach Justina. Jeśli miałabym w tej chiwli umrzeć, umarłabym niewątpliwie szczęśliwa.
Leżałam w łóżku przez kilka minut, zastanawiając się jak obudzić Justina. Nasza dwójka zrobiła z tego grę, każdego ranka, kto pierwszy wstał musiał zrobić coś wkurzającego drugiej osobie, by ją obudzić. Zazwyczaj Justin wstaje pierwszy ze względu na jego wczesny harmonogram, kiedy jest w trasie, ale dzisiaj była moja kolej, a ja miałam zamiar wykorzystać to w pełni.
Zsunęłam się niepewnie z łożka Justina, zakładając na siebie jedną z jego koszulek, by zakryć nagie ciało, i udałam się prosto do jego dużego, kasztanowego biurka. Wzięłam setki długopisów, ołówków i markerów niezmywalnych. Udałam się ostrożnie prosto do łóżka Justina. Z dodatkową ostrożnością pochyliłam się i zaczęłam rysować na twarzy Justina, starając się go nie obudzić, kiedy nad jego ustami malowałam francuskie wąsy. Po kilku minutach odsunęłam marker od mojego projektu. Justin miał teraz dużą, grubą brew, dwie blizny, fałszywe okulary i kręcone, czarne francuskie wąsy. Pobiegłam szybko na palcach przez pokój po telefon, którym zrobiłam zdjęcia jego twarzy.
Szybko otworzyłam aplikację twitter, dodając dwa zdjęcia z dopiskiem 'Wstawaj, śpiąca piękności.'
Mój twitter był bezpieczny, tylko moi przyjaciele wiedzieli o nim i kilku nieznajomych ze względu na brak wpisów.
- Oh, Justin.. - Zaśpiewałam lekko.
Justin przekręcił się, chrząkając cicho, kiedy szturchnęłam go w policzek.
- Kochanie, wstawaj..
Ponownie, tylko chrząknął i odwrócił się na bok, tak, że był odwróciony ode mnie. Westchnęłam, pochylając się i jeżdżąc ustami wzdłuż jego szyi.
- Justin.. - Westchnęłam. Kiedy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi przewróciłam się na niego, siadając na jego talii i całując każdy centymetr jego twarzy.
Wktótce uśmiech przeszedł przez jego usta, odsłaniając jego perłowo białe zęby. Jego oczy jednak wciąż pozostawały zamknięte.
- Dzień dobry słoneczko. - Zaśmiałam się. Justin zrobił kwaśną minę, pokazując, że chce kolejnego całusa. Pochyliłam sie do przody, pozwalając, by mój ciepły oddech przeszedł przez jego usta, jednakże ze względu na rysunki znajdujące się na jego twarzy nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Co? - Jęknął Justin, otwierając oczy. Śmiałam się.
- Przepraszam.. Po prostu.. Nie mogę cię brać na poważnie z.. z tym wszystkim na twojej twarzy. - Udało mi się skończyć, zanim śmiech przejął całą mnie. Justin spoważniał, delikatnie zepchnął mnie ze swojego ciała i pobiegł prosto do łazienki.
- Co ty zrobiłaś? - Krzyczał, powodując mój śmiech. - To gówno ciężko zmazać!
- Wiem, idioto! - Krzyknęłam, wciąż się śmiejąc.
- Och, teraz dostaniesz!
Jęknęłam, zeskakując z łóżka Justina i biegnąc na korytarz. Moje żyły pompowały adrealinę, ale nie byłam szybka, szczególnie biorąc pod uwagę to, że ledwo co zaczęłam chodzić bez kuli. Dopiero co dobiegłam do schodów Justina, kiedy ten dotarł do mnie i przerzucił przez swoje ramiona.
- Jesteś diabłem. - Powiedział, najwyraźniej próbując powstrzymać śmiech.
- Zemsta jest suką. - Uśmiechnął się.
- Zemsta jest suką, tak? - Zapytał nieśmiało. Moje oczy się rozszerzyły.
- Nie rób tego co planujesz zrobić. - Ostrzegłam.
Znów tylko się uśmiechnął, wychodząc z domu prosto na lodowate powietrze, w połowie listopada.
- Co robisz? - Krzyknęłam, trzymając się mocno szyi Justin, kiedy szedł przez podwórko w stronę połyskującego basenu. - Justin. - Ostrzegłam. - Postaw mnie.
- Nie ma takiej opcji! - Zachichotał. Śmiałam się, kopiąc gwałtownie nogami, kiedy zbliżał się do basenu.
- Proszę, Justin! Zrobię wszystko. - Błagałam na próżno. Zaśmiał się ponownie.
- Nie sądzę, Blair, zobacz co zrobiłaś z moją twarzą! - Uśmiechnął się, tuląc mnie ostrożnie swoimi umięśnionymi ramionami.
- Obiecuję, nie zrobię tego nigdy więcej!
Justin tylko zachichotał, kręcąc się ze mną wkółko, co tylko spowodowało, że byliśmy jeszcze bliżej basenu. Woda nie mogła mieć zbyt wiele stopni powyżej zera, szczególnie biorąc pod uwagę, że to środek listopada.
- Justin, będzie tam mroźno! - Zawołałam w ostatniej próbie ratowania się.
Kiedy wreszcie dotarł do brzegu basenu, odwrócił mnie w tę i z powrotem.
- Policz do trzech. - Rozkazał żartobiliwie.
- Nie! Nie mam zamiaru liczyć, byś mógł mnie wrzucić do basenu.
Justin uśmiechnął się do mnie, kiedy moja twarz wyrażała czyste błaganie.
- Jeden. - Zażartował, kołysząc mnie. - Dwa. - Ponownie mną zakołysał. - Trzy! - Krzyknął, wskakując prosto do lodowatej wody. Zimno spowodowało drżenie mojego ciała i napięcie mięśni. Z tą temperaturą, która była jestem zaskoczona, że basen jeszcze nie zamarzł.
Kiedy wypłynęłam, szybko otarłam ciemnobrązowe włosy, które przylegały do mojej twarzy i udałam się w stronę Justina, który śmiał się głośno.
- Skoczyłeś ze mną? - Zaśmiałam się, obejmując jego szyję i nogami jego biodra, on wciąż miał na sobie tylko majtki. Justin zaśmiał sie ponownie, całując mnie w czoło.
- Tak. - Odpowiedział, przedłużająć 'k'.
- Czy to nie zlekceważenie zamiaru? - Zapytałam. Wzruszył ramionami.
- Może, ale potrzebowałem zimnego prysznica, po byciu tak obudzonym.. - Powiedział, mrugając sugestywnie. Zaśmiałam się, uderzając go w klatkę.
- Żartuję. - Zachichotał, uśmiechając się szeroko. - Ale nie chciałem żebyś zrobiła to sama, to byłoby nie fer.
- Mhmm.. - Odpowiedziałam, mrużąć podejrzanie oczy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że większość tego co narysowałam markerem zostało zmyte, zostawiając prawie niezauważalne czarne ślady. - Twoja broda zniknęła. - Poinformowałam go, wydymując usta w rozczarowaniu.
- Szkoda, nie? - Uśmiechnął się. Potrząsnęłam głową, uśmiechając się optymistycznie.
- Mam zdjęcia. - Powiedziałam radośnie. Justin uśmiechnął się, potrząsając głową.
- Od teraz, ja ustawiam budzik.
. . .
- Chodź się przytulić. - Justin otworzył\ ramiona, odsuwając kołdrę, ujawniając puste miejsce obok niego. Właśnie wyszłam z prysznica, woda była ciepła, by móc przywrócić normlaną temperaturę mojemu ciału. Justin jednak tylko zdjął swoje majtki i wszedł do łóżka, twierdząc, że będzie z nim dobrze.
- Jesteś ubrany? - Zapytałam niepewnie. Potrząsnął głową.
- To nie tak, że nie widziałaś tego wcześniej. - Przewróciłam oczami, otwierając górną szufladę i rzucając w nim parą czystych, czarnych majtek. Justin zmarszczył brwi, jakby był zdezorientowany kawałkiem materiały.
- Założ je. - Zażądałam, śmiejąc się z jego rażąco kłopotliwego wyrazu twarzy.
Westchnął, ale zrobił, jak powiedziałam, zanim poraz kolejny wskazał bym się z nim położyła. Leżałam w ciepłych ramionach Justina, kiedy ten przełączał po kanałach.
- Więc, zastanawiałem się czy chcesz iść dzisiaj ze mną na imprezę. To nic wielkiego, po prostu niespodzianka dla Marcusa Livinfstona, chłopaka, z którym Kate poszła na bal. - Justin powiedział mi, na chwilę zatrzymując się na kanale sportowym, by sprawdzić wyniki koszykówki. Wzruszyłam ramionami.
- Tak, jasne. Zadzwonię później do Kate. - Odpowiedziałam.
- Miałem nadzieję, że pójdziesz jako moja randka. - Zaśmiał się, kontynuując przerzucanie po kanałach, coś co wiedział, że nie znoszę.
- Wszyscy wiedzą, że się spotykamy. - Wzruszył ramionami.
- Nie wszyscy wiedzą.. Chcę się upewnić, że inni faceci będą wiedzieli, że nie jesteś sama. - Korzytstając z wolnej ręki, usunął kilka mokrych włosów z czoła, zanim złożył całusa w to miejsce. Zarumieniłam się, kiedy w moim brzuchu pojawił się motyle.
- Dam im znać. - Biecałam, obracając się i umieszczając pocałunek na ustach Justina, chytrze zdejmując jego palce z pilota.
- Hej! - Zaprostestował. Przewróciłam oczami.
- Doprowadzałeś mnie do szaleństwa z tym przełączaniem!
- Dobra.. I tak nie miałem tego oglądać. - Zachichotał, składając kilka pocałunków na twarzy.
- Oh! Nemo jest w telewizji! - Krzyknęłam, kiedy Justina wargi zostawiały pocałunki na policzkach.
Trwało to pięć minut, znaim stało się niemożliwym do zignorowania.
- Justin. - Jęknęłam.
- Tak, kochanie? - Zapytał.
- Jeśli obejrzysz to ze mną to pójdę z tobą na imprezę jako twoja randka. - Poczułam jak usta Justina zmieniają się w uśmiech na mojej szyi.
- I będziesz tańczyła ze mną kiedy zechcę? - Zapytał.
- Naciskasz.
- No dalej, po prostu powiedzieć, że będziesz ze mną tańczyć. - Błagał cicho. Przytaknęłam głową.
- Zatańczę z tobą kiedy tylko zechcesz. - Uśmiechnął się triumfalnie.
- Do końca życia? - Skinęłam głową.
Zgadzanie się na obietnicę, która może będzie lub może nie będzie dotrzymana jest niebezpiecznym, ryzykownym posunięciem. Życie, uczucia, myśli i opinie mogą się zmienić w jenej chiwli. Ale niektóre uczucia trwają wiecznie, bez względu na to co się dzieje, wiem, że moja miłość do Justina jest jedną z tych rzeczy w moim życiu, która będzie ze mną rosnąć z upływem czasu.

7 komentarzy:

  1. matko to było cudowne ! kocham to ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju ❤ jacy oni są cudowni. Justin tak strasznie ją kocha. czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. końcówka *____________* awwwwww... <3 hahah xd zabieram się za następny <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń