czwartek, 27 czerwca 2013

35. Ważne, ale niepowiedziane

Z punktu widzenia Blair:
Przechyliłam głowę do tyłu, pozwalając ciepłej wodzie spaść swobodnie na moją zmęczoną twarz. Moje ciało wciąż było napięte, a ciepła woda pomagała ukoić moje niezliczone obawy.
Był 1 marca, 18 urodziny Justina, naturalnie ktoś byłby podekscytowany, ale uczucie niepokoju, które doświadczałam, nie pozwalało poczuć euforii. Było dla mnie oczywistym, że czas Justina w Statford się kończy, wkrótce skupi się wyłącznie na swoim nowym albumie, a ja? Pójdę do Collegu, skupiając się w pełnym wymiarze godzin na studiach.
Potrząsnęłam głową, odwracając się tak, że woda spływała po moich plecach. Myślałam o tym przez prawie dwa tygodnie. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Justin był w i poza miastem, by móc utrzymać swoją karierę. Mimo, że byłam uprzejma i wyrozumiała, nie mogłam nic poradzić, ale zastanawiałam się jak długo jeszcze Scooter pozwoli Justinowi pracować tylko w niepełnym wymiarze czasu. To było nieuniknione, Justin zostawi mnie ponownie, kiedy przyjdzie na to czas, co to oznacza dla nas? Te myśli spowodowały wiele nieprzespanych nocy.
Ochrypły głos Justina przerwał moje pełne obaw myśli.
- Dzieńdobry kochanie. - Powiedział. Odwróciłam się twarzą do drzwi łazienkowych, zwracając uwagę, że wciąż były zamknięte.
- Dzieńdobry. - Zawołałam, uśmiechając się do siebie, obracając się pod ciepłą wodą. Podniosłam butelkę szamponu i delikatnie poprowadziłam go w moje długie, mokre włosy, to samo zrobiłam z odżywką.
- Pozwól, że ci pomogę. - Usłyszałam szept Justina. Mimowolnie pisnęłam na dźwięk jego głosu.
- Justin! Wyjdź! - Krzyknęłam, próbując zakryć piersi.
Usłyszałam wyraźny chichot Justina, i niewyraźne kroki zbliżające się pod prysznic. Niestety, nic nie widziałam, gdyż do oczu dostała mi się odżywka, było to bolesne.
- Cholera, nic nie widzę. - Powiedziałam, słysząc kolejny śmiech Justina.
- To w porządku.. Ja widzę. - Zamyślił się. Walczyłam z śmiechem.
- Nie, serio, mam odżywkę w oczach. Nie widzę. - Justin nie odpowiedział, zamiast tego usłyszałam, jak drzwi od prysznica się otwierają i poczułam jak dłoń Justina znajduje się na mojej twarzy.
- Pochyl głowę do tyłu. - Powiedział życzliwie. Niepewnie zrobiłam to co mi powiedział, i wzięłam głowę pod wodę, a Justin kciukami jeździł delikatnie po obu powiekach, skutecznie usuwając nadmiar odżywki wokół nich. - Zobacz, czy teraz możesz otworzyć oczy. - Powiedział spokojnie.
Ostrożnie otworzyłam oczy, czekając na kłucie, które spowodowałoby, że ponownie bym je zamknęła.
- Dziękuję. - Powiedziałam, kiedy ból się nie pojawił. Dumny uśmiech pojawił się na twarzy Justina.
- Dzieńdobry. - Wymamrotał, biegnąc swoimi oczami wzdłóż mojego ciała, po czym wracając do twarzy. Potrząsnęłam głową, uśmiechając się nieśmiało.
- Nie powinieneś tutaj być. - Uśmiechnął się.
- Chcesz żebym wyszedł? - Zapytał, chwilę przed tym jak gorliwie umieściłam swoje usta na jego.
- Masz szczęście, że masz urodziny. - Wyszeptałam bez tchu, kiedy się odsunęliśmy.
Justin zaśmiał się, przesuwając zmysłowo swoimi dłońmi po moich bokach, zanim nie spoczęły one na moich plecach.
- Cholera, moje urodziny są gorące. - Odetchnął, przyciągając moje krocze do jego.
- Mhmmm.. - Zgodziłam się, śmiejąc się, kiedy ręka Justina dyskretnie powędrowała na mój tyłek.
Radosny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy pochylił się do kolejnego zapierającego dech w piersiach pocałunku.
- Chcesz...? - Przerwał, a iskierka tęsknoty oświetliła jego brązowe oczy.
- Właściwie. - Odpowiedziałam, przygryzając dolną wargę. - Nie możemy. Mamy szkołę. - Westchnął, przyciągając mnie niemożliwie blisko i kładąc pocałunki wzdłuż mojej szyi.
- Dostałaś się już do collegu, prawda? - Zapytał.
Przytaknęłam, odchylając głowę do tyłu, aby umożliwić Justinowi lepszy dostęp do mojej szyi.
- Więc tak naprawdę nie musimy iść do szkoły, musimy? - Zaśmiałam się, przenosząc ręce, by uchwycić jego głowę, tak bym mogła patrzeć w jego oczy, które sprawiały, że topniałam.
- Dostałam kilka ofert.
- Jesteś jedną z najmądrzejszych osób, jakie znam, oczywiście, że cię przyjmą. - Odpowiedział.
Po tych słowa, tych miłych i pozornie zachęcających słowach, coś we mnie pękło. Rozmawianie o Collegu z Justinem było ostanią rzeczą, jaką chciałam robić, ponieważ, w moim umyśle, oznaczało to utratę jego, a ja już przeszłam przez to raz.
- Musimy się przygotować do szkoły. - Powiedziałam. Odwróciłam wzrok od Justina, tak samo jak i odsunęłam swoje ciało, wychodząc z prysznica, owijając się w puszysty, biały ręcznik, który zostawiłam na podłodze.
- Blair. - Usłyszałam jak mówi, jego głos był przepłniony zdezorientowaniem, wiedziałam, że tak będzie. Nie odpowiedziałam, po prostu wyszłam z łazienki, zostawiając go stojącego samotnie.
Nie powinnam być zła. Nie mam prawa by być, ale jestem. Nie na Justina, ale na myśl o utacie go.
- Cholera. - Mruknęłam, wciągając przez głowę biały t-shirt. Są jego urodziny, a je je rujnuję.
- Co się dzieje? - Głos Justina zaskoczył mnie ponownie, tym razem objął mnie ramionami.
- Nic. - Głośno westchnął, kładąc ręce na ramionach i obracając mnie twarzą do niego.
- Znam cię, Blair, i wiem, kiedy coś złego się dzieje. - Wzruszyłam ramionami.
- Nic złego się nie dzieje.. - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Porozmawiamy o tym jutro, okej? Dzisiejszy dzień nie powinien być związany ze mną. - Potrząsnął głową.
- Chcę wiedzieć co cię niepokoi.
- Teraz, ty mnie niepokoisz, ponieważ, po pierwsze: Wiesz, że nie mogę się nigdy skoncentrować, kiedy jesteś bez koszulki. - Zaśmiałam się, biegnąc palcami wzdłóż tułowia Justina, zatrzymując się, kiedy dotarłam na szczyt krawędzi jego ręcznika. - I dwa: Twoja mama zabije cię za przyjście tutaj, zanim mogłaby życzyć ci wszystkiego najlepszego. - Zachichotał.
- Tak jak powiedziałem, nie musimy iść dzisiaj do szkoły.. - Mruknął sugestywnie.
- Przestań. - Zaśmiałam się, uderzając go lekko w klatkę piersiową.
Justin uśmiechnął się do mnie, pocałował w usta, zanim wrócił do łazienki w celu ubrania się.
- Tak w ogóle. - Powiedział, zatrzymując się w połowie drogi, by spojrzeć na mnie. - Moja mama przyszła do mojej sypialni cztery razy ostatniej nocy życząc mi Wszystkiego Najlepszego i szlochając, że jej 'chłopczyk tak szybko dorasta. - Poinformowałam mnie, przewracając swoimi złotymi oczami. Zaśmiałam się głośno, kiedy Justin odwrócił się i kontynuował swoją drogę do łazienki. W momencie, kiedy drzwi od łazienki się zamknęły, mój humor zmienił się diametralnie. Bez ramion Justina wokół mnie lub nawet uczucia jego skóry obok mnie, moje wątpliwości ponownie wróciły.
- Blair! - Usłyszałam głos mamy, pochodzący z dołu.
- Tak?
- Ty i Justin lepiej schodźcie tutaj szybciej. - Powiedziała.
- Justin. - Wyszeptałam. - Pośpiesz swój piękny-chłopięcy tyłek. - Zachichotał.
- Piękno wymaga czasu. - Jęknęłam.
- Myślę, że moja mama nas zabije.
- Skończyłem. - Powiedział ochoczo, otwierając drzwi od łazienki i niespodziewanie podnosząc mnie.
Byłam dziwnie wykorzystywana będąc noszona wszędzie od czasu wypadku samochodowego, przed świętami Bożego Narodzenia, ale już mi nie przeszkadza.
- Nie powinnam cię nieść? - Zapytałam złośliwie. - To twoje urodziny w końcu. - Zatrzymał się.
- Hmm.. - Zastanawiał się, odkładając mnie na stopy, kiedy dotarliśmy do schodów. - Możesz spróbować.
- Żartowałam! - Protestowałam, śmiejąc się. Justin jednak tylko spojrzał na mnie z błagający oczami.
- No weź, to moje urodziny. - Zaśmiałam się, patrząc na schody, widząc moją matkę patrzącą na naszą dwójkę w zdezorientowaniu.
- Okej. - Odwróciłam się tak, by Justin mógł wspiąć się na moje plecy, nie ma mowy, bym go uniosła tak, jak on nosi mnie.
- O Boże. - Usłyszałam westchnienie mamy. - Nie, Blair, jedno z was się skrzywdzi. - Upomniała.
- Będzie dobrze, Carol. - Odpowiedział Justin. Mogę powiedzieć nawet bez patrzenia na niego, że się uśmiecha. - Ufam jej.
Zaśmiałam się, kiedy moja mama pokręciła głową z dezaprobatą. Z Justinem na plecach, udało mi się wyprostować i chwycić mocno poręczy. Pierwsza schoda... druga schoda.. i trzecia stopa, moje nogi trzęsły się z wysiłku, kiedy próbowałam schodzić dalej po schodach.
- Nie wierzę, że mi to robisz. - Śmiech Justina przebiegł mi po uszach.
- Ty to zasugerowałaś. - Przewróciłam oczami, docierając do ostaniej schody, zanim zwaliłam Justina.
- Robisz się gruby. - Dokuczałam, zamykając oczy i oddychając ciężko. Niespodziewany głos przemówił.
- Macie szczęście, że mam to na taśmie. - Moja mama zaśmiała się na komentarz osoby. Moje oczy rozszerzyły się na dźwięk głosu Pattie.
- Pattie! -  Zawołałam, skacząc, by móc ją uściskać entuzjastycznie.
- Hej kochanie. - Powiedziałam, zanim skupiła swoje oczy na Justina, który wciąż leżał tam, gdzie go upuściłam. - Justin, powinieneś pytać, czy możesz wyjść z domu; nie miałam nawet szansy życzyć ci sto lat!
- Obudziłaś mnie ostatniej nocy cztery razy, by to powiedzieć, mamo. - Odpowiedział, uśmiechając się do niej. - I już legalnie nie muszę pytać, o to czy mogę wyjść.
- Oh, masz prawo po swojej stronie. - Zaszydziłam.
Justin uśmiechnął się do mnie sarkastycznie, zanim odwrócił się i skupił swoją uwagę z powrotem na Pattie, która patrzyła na niego z dezaprobatą.
- Żartuję, mamo. - Zaśmiał się, wstając i przytulając Pattie.
- Lepiej żebyś żartował. - Westchnęła. - Tak w ogóle, Scooter dzwonił, chciał ci życzyć wszystkiego najlepszego i pogadać o kilku rzeczach. - Justin przytaknąłgłową.
- Zadzwonię do niego później. - Powiedział.
Pattie i mama zaprowadziły nas do kuchni, gdzie ich dwójka przygotowało wystarczająco dużo jedzenia dla małej armii. Ich dwójka zdecydowała ugotować wszystko, ale ze względu na ich ograniczone umiejętności w tej dziedzinie, Justin i ja mieliśmy wątpliwości.
. . .
Kiedy dotarliśmy do szkoły Justin został natychmiastowo otoczony ludźmi życzącymi mu wszystkiego najlepszego. Dziewczyny i chłopcy, którzy nigdy nie mieli odwagi, by z nim porozmawiadź, dzisiaj wzięli okazję do porozmawiania z Justinem Bieberem, nie coś, że będą się chwalić w internecie.
Tłum wokół naszej dwójki stał się tak ciasny, że zaczynałam odczuwać klaustrofobię.
- Do zobaczenia później, wszystkiego najlepszego. - Powiedziałam, szybko umieszczając na jednym z policzków Justina buziaka, zanim wydostałam się z tłumu podekscytowanych ludzi.
Korytarze były niemal puste, jedynymi ludźmi w środku byli ci, którzy nie interesowali się urodzinami Justina lub znali go wystarczająco dobrze, by zaczekać. W końcu dotarłam do mojej szafki, szybko ją odblokowywując.
- Hej dziewczyno. - Usłyszałam znajomy głos.
- Hej. - Odpowiedziałam bezdusznie.
- Ktoś ma napięcie przedmiesiączkowe. - Dokuczała Kate, opierając się o szafkę obok mnie, z książkami w rękach.  Spojrzałam na nią przez chwilę, zanim wróciłam do szafki, niecierpliwie szukając niezbędnych książek.
- Nie mam. - Odpowiedziałam, biorąc książki i zamykając szafkę. Kate podążyła za mną, szłyśmy korytarzem, który dopiero teraz zaczął się wypełniać ludźmi.
- Spotkania z fanami są skończone. - Powiedział Justin. Pojjawiając się z nikąd i zawieszając swoją dłoń na moim ramieniu, kiedy Ryan i Chaz staneli między mną, a Kate.
- Dzwoniłeś do Scootera? - Zapytałam, ignorując jego wcześniejszy komentarz.
Rogiem oka zauważyłam, jak Ryan i Chaz równocześnie odwrócili głowy w kierunku Justin. Ten szybko na nich spojrzał, zanim umieścił swoje oczy na mnie.
- Tak, uh, powiedział tylko wszystkiego najlepszego i takie tam rzeczy. - Wymamrotał. - I powiedział żebym powiedział ci 'hej.' - Coś ukrytego głęboko w brązowych oczach Justina powiedziało mi, że nie powiedział mi czegoś ważnego, ale prawda zostanie powiedziana, martwię się o wszystko w ostatnich dniach, od dnia, w któym zdałam sobie sprawę, że nie każda historia kończy się szczęśliwie.
- Okej. - Przytaknęłam. - Do zobaczenia później. - Powiedziałam, zanim odwróciłam się i udałam w stronę klasy, która była prawie pusta.
W pomieszczeniu znajdował się tylko chłopak o imieniu Connor. Jego włosy były rude, a twarz przykryta piekami, wraz z kilkoma pryszczami.
- Hej. - Powitałam go z uśmiechem, siadając przy stoliku obok niego. Odwrócił się w moją stronę z rozszerzonymi okularami, spod swych okularów.
- Cz.. Cześć. - Wyjąkał.
- Jesteś tutaj szybciej. - Zauważyłam. Wzrok Connora wędrował między mną, a książką, którą najwyraźniej czytał.
- Lubię być przygotowany. - Odpowiedział niezrozumiale. Spoglądał na wszystko w klasie, oprócz mnie. Przytaknęłam.
- Super. - Powiedział od niechcenia, kiedy w klasie zaczęli gromadzić się ludzie, skutecznie kończąc naszą rozmowę.
Reszta szkolnego dnia ciągnęła się powoli i mozolnie. Postawa Justian zmieniła się drastycznie od ranka, kiedy pozowoliłam swoim obawom ujrzeć światło dzienne, ale jakoś, udało mi się je zatrzymać dla siebie. To jego urodziny, ciągle sobie przypominałam, nie chcąc zrujnować tego dnia.

Z punktu widzenia Justina:
- Więc kiedy jej powiesz? - Zapytał Ryan, przyglądając mi się. Wzruszyłem ramionami, patrząc na ekran telewizora przede mną.
- Bierz go! Bierz go, Justin! - Krzyczał Chaz, kiedy wraz z Ryanem grałem w Call of Duty, właśnie kopałem mu tyłek. Mój gracz skoczył do ataku, ale, na nieszczęście, Chaz dał Ryanowi wskazówkę.
- Cholera! - Krzyknąłem, rzucając kontroler na ziemię, kiedy Ryan tańczył zwycięzsko. - Jesteś do bani, Chaz. - Wyszeptałem. Zignorował mnie, biorąc kontroler do ręki i zaczynając grać.
- Nie unikaj pytania, Bieber. - Nalegał Ryan, choć ani razu nie spuścił wzroku z telewizora. - Kiedy zamierzasz powiedzieć Blair? - Westchnął.
- Nie wiem, stary. - Przebiegłem nerwowo językiem wzdłuż ust. - Jak powiedzieć dziewczynie, że opuszczasz miasto i prawdopodobnie nie będziesz mógł jej zobaczyć przez... lata.
Moje myśli były wyłączone, skupiając się na mojej i Scootera rozmowie, odkąd odłożyłem telefon. Scooter zadecydował, że latanie do i z Stratford tygodniami było zbyt męczące i to, że zakończę szkołe będąc nauczany w domu, tak, że będę mógł skoncentrować się na nowym albumie i trasie.
- Cóż, musisz jej powiedzieć. - Skomentował Chaz. Westchnąłem.
- Taa.. - Przerwałem. - Ona jest tak niepewna, wiecie? Chodzi mi o to, nic nie mówi, ale wiem, że boi się, że ją zostawię. Nie wiem, Blair straciła zbyt dużo, i cuzję, że jak odejdę to myślę, że pomyśli, że ją zostawie.
- To nie tak, że tego chcesz, prawda? - Zapytał Ryan. Potrząsnąłem głową. Zrobiłbym wszystko, by tu zostać.
- Muszę.
- Masz tydzień, by jej powiedzieć, jeśli byłbym tobą nie czekałbym do ostatniego dnia. - Powiedział Ryan.
- Tak. - Westchnąłem. Tydzień nie jest wystarczająco długi.
____________________________
ZAPRASZAM TUTAJ :) 

9 komentarzy:

  1. nienienienie, justin ma zostać z blair. :(
    chce ci kochanie bardzo podziękować za to, że podjęłaś się tłumaczenia tego opowiadania i, że tak często dodajesz rozdziały, naprawdę to doceniam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie wiesz jak miło jest czytać takie komentarze <3 nie ma za co dziękować, robię to z przyjemnością! :)

      Usuń
  2. O nie .. :c
    Oby Blair pojechała z nim lub aby oboje zostali ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że jakoś pogodzą jego trasę i jej szkołę.
    Dziekuje, że to tłumaczysz. <333

    OdpowiedzUsuń
  4. NIEEEEE. ;c oni. Muszą. Być. Razem. ;x czekam na kolejny. <34

    OdpowiedzUsuń
  5. Detka_BieberPl27 czerwca 2013 14:02

    ona się załamie ja to wiem ja też bym się zalamał jeszcze po takich przeżyciach

    OdpowiedzUsuń
  6. było dobrze i oczywiście musi się znowu psuć :( biedna blair, justin zresztą też. jestem ciekawa jak wszystko się potoczy

    OdpowiedzUsuń
  7. nieeeeeeeeee! On nie moze wyjechać, no! ;< przecież Blair tego nie przeżyje... Justin zresztą też ;< głupi Scooter... ;__;

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń