piątek, 28 czerwca 2013

36. Emocje

Z punktu widzenia Justina:
- Bardzo cię kocham. - Wyszeptałem ochryple na skórze szyi Blair. Nasza dwójka leżała w łóżku, obejmowałem ją mocno ramionami.
- Też cię kocham. - Odpowiedziała bez chwili wahania. Spojrzałem nia nią, obserwując wyraz jej twarzy, kiedy jeździła z roztargnieniem palcami po mojej dłoni. - Miałeś dzisiaj dobry dzień? - Zapytała, przenosząc wzrok na mnie. Przytaknąłem.
- Był niesamowity, głównie dzięki tobie. - Zapierający dech w piersiach uśmiech przeszedł przez twarz Blair, a ona przygryzła wargę starając się go ukryć. - Chcesz teraz twój prezent? - Zapytała. Podniosłem brwi.
- Myślałem, że dałaś mi właśnie prezent. - Powiedziałem, biegnąc ręką po jej uwodzicielsko kuszącym nagim ciele. Zaśmiała się, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Nie, mam prawdziwy prezent. - Zachichotała. - Chcesz? - Przytaknąłem. Niechętnie odwracając wzrok od jej ust. Czując jej ciepły oddech na ustach był zwodniczy.
Uśmiechnęła się, odsuwając się i wstając z łóżka. W przelocie spojrzałem na jej nagie ciało, zanim szybko założyła na siebie jedną z moich wielkich koszul. Poraz kolejny uniosłem swoje brwi, kiedy podeszła do szafy.
- Trzymałaś mój prezet ukryty w moim własnym pokoju? - Zaśmiałem się.
Odwróciła głowę, uśmiechając się do mnie i otwierając drzwi od szafy. Obserwowałem ją uważnie, kiedy weszła w głąb garderoby, ciągnąc ze sobą kilka pudełków na buty i dźwigając duże, zapakowane pudełko.
- Musiałam je schować tutaj. - Powiedziała, uśmiechając się do mnie.
- Dlaczego? - Uśmiechnąłem się, kiedy usiadła na brzegu łóżka.
- Bo zawsze szukasz prezentów urodzinowych, i zazwyczaj je znajdujesz. - Zachichotałem, przytakując głową w zgodzie.
- Znalazłem od mamy jakoś dwa tygodnie temu. - Przyznałem.
- Szukałeś w moim pokoju, prawda? - Potrząsnąłem głową.
- Nie. - Blair uniosła brwi z niedowierzaniem. - Blair, sprawdziłem cały twój dom. - Przyznałem. - Całe szczęście, że masz głęboki sen. Nawet twoja mama mi pomagała.
- Moja mama ci pomagała? - Zawołała, śmiejąc się. Przytaknąłem, śmiejac się, kiedy przypomniałem sobie jak Carol była zdeterminowana przeszukując dom.
- Była bardziej w to zaangażowana niż ja.
Blair położyła się na moją klatkę piersiową, śmiejąc się. Nie mogłem nic na to poradzić, ale patrzyłem na jej uśmiechniętą twarz w podziwie. Jej śmiech jest pierwszą rzeczą, którą w niej pamiętam, jest powodem, dla którego brała moją uwagę, kiedy byliśmy młodsi.
- Okej. - Odetchnęła. - Otwórz prezenty, żebym mogła pójść do domu.
- Wychodzisz? - Zapytałem, marszcząc brwi. Przytaknęła.
- Jest czwartek, jutro mamy szkołę, i egzaminy zaczynają się w przyszłym tygodniu. - Egzaminy, pomyślałem, nie będzie mnie tutaj. Dała mi, idealną okazję, ale nie mogłem jej powiedzieć, że wyjeżdżam, nie dzisiaj, nie teraz. Żachnąłem się, ale skinąłem głową.
- Racja.
- Teraz, otwórz! - Nakazała niecierpliwie, posuwając wielki prezent do mnie. Uśmiechnąłem się do niej, całując ją delikatnie w usta.
- Dziękuję. - Wymamrotałem
- Jeszcze nawet nie otworzyłeś! - Wzruszyłem ramionami.
- Nie tylko za to, za wszystko.. Za bycie tutaj i bycie sobą.
- Jesteś taki staromodny. - Zachichotała, rumieniąc się.
- Będę tak długo staromodny jak tylko będzie to sprawiało, że się uśmiechasz. - Potrząsnęła głową, uśmiechają się i, ponownie, kładąć prezent bliżej mnie.
- Otwórz to, frajerze.

Z punktu widzenia Blair:
- Podoba mi się wszystko, kochanie. Dziękuję. - Wymamrotał Justin, obejmując mnie wokół talii i ciągnąc, bym usiadła na jego kolanach. Właśnie skończył przeglądać prezenty, które mu kupiłam, mama uważała, że ogromne pudełko z drogimi prezentami to zbyt wiele, ale w końcu, zgodziła się ja zakup dwóch par butów supra, w zamian za to, że na karteczce znajdzie się jej imię. Wzruszyłam ramionami.
- Tylko raz ma się osiemnaście lat. - Zaśmiał się, przytakując głową.
- Tak słyszałem.
Pochyliłam się do przodu, całując go delikatnie w usta, powodując, że ciężko westchnął.
- Zastanawiałem się.. - Zaczął, patrząc na mnie. - Od kiedy mam już osiemnaście lat, zostaniesz dzisiaj znowu ze mną?
- Justin. - Jęknęłam. - Mamy szkoł..
- Szkołę, wiem, ale zostawałaś już tutaj kilka razy i zawsze byliśmy w szkole na czas. - Odwróciłam się, wyglądając przez okno i patrząc na gwieździste niebo.
- Okej. - Zgodziłam się.
- Chodź tutaj. - Wyszeptał, przyciągając mnie bliżej i przykrywając nas kołdrą. Nasza dwójka leżała w ciszy przez kilka chwil, Justin obejmował mnie ramionami. Kiedy jego oddech zaczął się pogłębiać, niepewnie wyłączyłam lampkę nocną. Z zmęczonymi oczami patrzyłam na zegarek Justina, wiedząc, że ponownie nie zasnę.
- Justin? - Wyszeptałam, dostając w odpowiedzi tylko jęk. - Muszę ci coś powiedzieć. - Kontynuowałam. Smuga światła księżyca pozwoliła mi zobaczyć, że Justin otwiera swoje oczy. Ziewnął raz jeszcze, zanim odpowiedział ochrypłym, zaspanym głosem.
- Co jest, kochanie? -Westchnęłam. Teraz albo  nigdy. Przypomniałam sobie. - Chodzi o dzisiejszy poranek, cóż, wczorajszy poranek, właściwie, o tym dlaczego byłam smutna.
Justin usiadł na łóżku, przenosząc jedną rękę z mojej talii do twarzy.
- Myślałam ostatnio dużo o collegu i twoim albumie.. - Zawahałam się. - Myślałam o tym co będzie to dla nas oznaczało.
- Nic się nie zmieni. - Uspokajał.
- Oczywiście, zmieni. - Zaprzeczyłam. - I boję się.
Justin odetchnął głośno, zmieniając raz jeszcze pozycję i włączając lampkę nocną.
- Nie musisz się bać, że mnie stracisz, nigdy. Jestem tutaj tak długo dopóki mnie chcesz.
- Ale nie możesz tutaj być. - Powiedziałam pesymistycznie.
- Blair. - Wyszeptał, głaszcząc małą bliznę wzdłuż mojej szczęki, która była wynikiem naszego wypadku samochodowego. - Przestań.. musisz przestać się martwić tym wszystkim. - Wzięłam głęboki oddech.
- Czy.. wiesz kiedy musisz wyjechać? Chodzi mi o to, prosto po zakończenie szkoły czy na wakacje czy.. - Przerwałam, zauważając błysk emocji w oczach Justina.
Oblizał nerwowo swoje usta, zanim je przygryzł. Widziałam w jego oczach, że walczy ze sobą. Był niezdecydowany czy coś powiedzieć.
- Ja.. uh.. Ja.. Cóż, Scooter dzwonił dzisiaj. - Przytaknęłam.
- Mówiłeś mi. - Przypomniałam mu, marszcząc brwi w zdezorientowaniu. Justin powiedział, że Scooter dzownił do niego, by życzyć mu wszystkiego najlepszego.
- Tak. - Westchnął. - Cóż, nie powiedziałem ci wszystkiego.
Jeśli to możliwe, moje brwi zmarszczyły się jeszcze bardziej.
- Muszę opuścić Stratford w tydzień. - Potrząsnęłam głową.
- Na jak długo? - Justin spojrzał smutno w moje oczy.
- Trzy dni. - Powiedział. Czułam jak moje tętno spowalnia i wypuszcza powietrze. - Ale wracam tylko na dzień lub dwa, a potem znowu wyjeżdżam.
- Na jak długo wyjeżdżasz drugim razem? - Zapytałam, wiedząc, że moje serce nie polubi odpowiedzi. Złączył brwi.
- Nie wiem. Będą pracował na pełny etat nad albumem, a potem będę go promował. Może wrócę na wakacje.
Czułam jak moje serce wali w klatce piersiowej, zamknęłam oczy, by powstrzymać łzy.
- Będziemy się jednak widzieć cały czas, Blair, możesz do mnie latać w każdy weekend, jeśli chcesz.. i kiedy będziesz miała wakacje możesz do mnie przyjechać i widzieć mnie przez tygodnie. - Nie mogłam o tym rozmawiać, nie teraz.
- Porozmawiamy o tym później, Justin. - Wyszeptałam prawie bezgłośnie.
- Kocham cię, niedźwiedzico Blair, zawsze kochałem. - Wyszeptał mi do ucha. Przytaknęłam, walcząc z płaczem.
- Też cię kocham.
. . .
Następne kilka dni upłynęło w nudnej rutynie. Odsunęłam się. Justin nie był jedynym, od którego się zaczynałam odilozowywać, wszyscy zauważyli różnicę, ale tylko Justin wiedział dlaczego tak jest, i nawet nie miał pojęcia jak to naprawić. Zostań, chciałam mu to powiedzieć, zostań i będę znowu szczęśliwa, ale to byłoby nie fer.
- Blair, nie możesz mu tego robić. - Upomniała mnie cicho Kate, zauważając wyraz oczu Justina, kiedy wzdrygnęłam się na jego pocałunek. Spojrzałam na nią.
- Nie wiem co mam innego robić. - Odpowiedziałam, kiedy byłam przekonana, że tylko ona to usłyszy.
- Odjeżdża za mniej niż pięć godzin, Blair, więc lepiej przypomnij mu, że go kochasz i spędźcie ten czas razem. - Powiedziała.
- Nie chcą zostać znowu zraniona. - Kate dała mi znaczące spojrzenie, zanim wyciągnęła mnie z siedzenia i odsunęła z dala od naszego stolika. W chwili, gdy drzwi od stołówki się zamknęły, Kate odwróciła się do mnie.
- Ranisz go, Blair. - Krzyczała poirytowana. - Karzesz go za twoje złamane serce, kiedy on nie jest nawet tym, który to zrobił.
-Nie karzę. - Kłóciłam się słabo.
- Tak, robisz to i to jest nie fer.
Zacisnęłam szczękę.

6 komentarzy:

  1. jejciu... tak mi przykro z powodu wyjazdu Justin'a ;< ale Blair nie powinna się od Niego odsuwać... mam nadzieję, że jakoś oboje przez to przejdą i będę szczęśliwi <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej .. on nie może wyjechać, a ona się od niego odsuwać :c
    Nie mogą zostać ponownie rozłączeni ..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeeee . ;x oni coś wymyślą.. muszą no. ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku no nie może tak być no.. on jej nie może zosawić. :C @beadlesbabyyy

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech on jej nie zostawia. :(
    Czekam na nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Cie za to ze tak szybko to tlumaczysz. <3

    OdpowiedzUsuń